To będzie najdłuższy post, jaki napisałam do tej pory. Powstawał długo i mogę nawet powiedzieć, że w bólu. Bo jestem kobietą i miewam chwile słabości. Słabości, która przemija i zamienia się w moją kobiecą siłę. Bo siła życiowa płynie z doświadczenia, które zdobywam sama, bardzo często potykając się i upadając. Ten wstęp piszę na końcu, kiedy post jest już skończony i poleży do jutra, kiedy ostatni raz go przeczytam, poprawię i opublikuję. Skończony był już dwie godziny temu, kiedy chciałam go skopiować do maila i wysłać mojemu narzeczonemu, który zawsze czyta posty jako pierwszy przed publikacją i dodaje mi otuchy. Niestety coś poszło nie tak i połowa tekstu, który pisałam około trzech godzin, się skasowała. Zrobiło mi się gorąco, zimno, zdenerwowałam się, potem popłakałam. Zaraz potem stwierdziłam, że może to znak, żeby go nie publikować, potem doszłam do wniosku, że przecież ja się nie poddaję i dałam sobie szansę - napiszę jeszcze raz. Pełen przekrój skrajnych emocji, następujących jedna po drugiej - czyż to nie jest kwintesencja kobiecości? Więc zaczynam od nowa z nowym doświadczeniem, kopiuj zawsze tekst na wszelki wypadek.

        Ile twarzy ma kobieta? Tyle, ile chce. A dlaczego tak dużo? Bo jest z natury wielozadaniowa. Kobieta, kto to? Co to za robot? Kuchenny? Też! Wymienię parę obowiązków, żeby każda z Was, kobiety, uświadomiła sobie, jak wiele robicie i żebyście dały sobie prawo do otwarcia butelki szampana i wypicia toastu za Wasze zdrowie! No bo zdrowie przecież mieć trzeba, żeby być kobietą... No to może obowiązki poranne. Klasyczny poranek matki dwójki dzieci. Nastawiasz swój budzik chwilę wcześniej, żeby dojść do siebie, potem budzisz dzieci - one chętnie wstają i same się ubierają, myją zęby i czeszą włoski... Nie musisz przecież powtarzać po tysiąc razy, powiesz raz i starczy, prawda? Potem pędzisz zrobić im śniadanie stacjonarne oraz na wynos do szkoły, którego często nawet nie zjedzą, ale Ty wiesz, że zrobiłaś, nie masz sobie nic do zarzucenia. Śniadanie zjadają w mgnieniu oka, nie musisz wcale nad nimi stać i co chwilę powtarzać - jedzcie! Masz więc teraz szansę zadbać o siebie. Masz na to około czterech do pięciu minut. Ale co tam, dasz radę, jesteś wytrenowana w tym sporcie, a na półce w łazience piętrzą się Twoje puchary. Myjesz zęby - jeśli masz szczoteczkę elektryczną z timerem dwuminutowym to możesz w tym czasie przemyśleć parę spraw, bo w domu panuje cisza, słychać tylko, jak dzieci chrupią grzaneczki. Żadnego - mamoooooo! Nakładasz sobie nawet krem BB i jest szansa, że nie wystraszysz ludzi na ulicy, zakładasz czapkę na brudne włosy i jesteś gotowa. Wow! Mistrzyni świata! Jeszcze tylko dopilnuj, żeby zabrały kanapki, daj im jakieś drobne do sklepiku, sprawdź, czy ubrały szalik i w drogę. Jedziesz do szkoły autem, autobusem lub ciśniesz na piechotę. Wpadasz do szatni, po drodze spotykasz inne wypoczęte i uśmiechnięte mamy. Odpowiadasz promiennym uśmiechem, dajesz dzieciom po buziaku i setny raz odpowiadasz im na pytanie - o której nas odbierzesz? Ponieważ nawet nie wiesz, jaki jest dzień tygodnia i wszystko Ci się już miesza, bo przeżywasz kolejny dzień świstaka, próbujesz trafić z godziną, odwracasz się na pięcie i zmykasz ze szkoły. Proste? Proste...

            Co teraz? Jeśli jesteś na etacie i idziesz do pracy, co oznacza, że pewnie wstałaś godzinę przed dziećmi, wykąpałaś się, umyłaś głowę i zrobiłaś makijaż oraz sama zjadłaś śniadanie, to chylę czoła! Kłaniam się nisko, podziwiam! Mistrzyni organizacji. Serio. A jeśli jesteś freelancerką jak ja, masz własną firmę lub zajmujesz się domem, to masz szansę wrócić teraz do domu i zacząć dzień od nowa. Ufff... Skąd u mnie ta ironia? Bo tego na poważnie się nie da przeżyć, to jest klasyka kobiecego początku dnia, można z tym walczyć, a można zaakceptować i zrobić sobie z tego jaja. Wiem, czasem to nie jest wcale śmieszne, ale próbujmy!

            No i jak to brzmi? Czy to ma coś wspólnego z kobiecością? Dla mnie ma! Bo bycie mamą, organizowanie skomplikowanego życia domu, to świadectwo dojrzałości i kobiecości właśnie. Kobiecość to ,według mnie, stan świadomości. Kobiecość nie ma wieku ani wizerunku, to jest coś, co można zobaczyć w przelocie, jak świetliki, pojawia się, mignie, błyśnie, po prostu jest. Błysk w oku, ciekawość świata, świadomość siebie samej, miłość do siebie samej, tak ważna dla mnie... Na niej wszystko buduję. Ostatnio miałam nawrót depresji, co w moim przypadku łączy się z nawrotem współuzależnienia (wyjaśnię Wam to niebawem w osobnym poście - temat rozległy i ważny, zaznaczam tu jedynie jego obecność) i co mi się wtedy dzieje? Kiedy wiem, że tracę życiowy grunt pod nogami? Kiedy czuję, że spadam? Pierwszym sygnałem są zmiany w moim ciele. Głowa niżej, ból w ramionach, oddech spowolniony, oczy mokre (reklamy coca - coli i allegro? Nie oglądać - grozi histerią!) A najważniejsze... Ukrywam się. Ukrywam swoje ciało, nie paraduję nago z sypialni do łazienki. Nie maluję się, nie mam lekkości w wybieraniu ubrań z szafy, nie mam błysku w oku, który z reguły widzę wlustrze i - o zgrozo - nie myślę zbyt dużo o seksie. Czy myślenie o seksie jest zarezerwowane tylko dla facetów? W życiu! Jest domeną kobiecych kobiet, bo seks to przyjemność dla dwojga i ważny składnik prawidłowego funkcjonowania głowy i ciała. No i teraz, kiedy jestem świadomą kobietą, świadomą również swojej kobiecości, to staram się dbać o harmonię i współistnienie wszystkich czynników, tzw. ukobiecających mnie. Bardzo lubię, kiedy mój mężczyzna mnie komplementuje. Dobra, wiem, że sama dla siebie jestem kobieca i już, ale nie oszukujmy się, kobiety kochają się przeglądać w oczach mężczyzn. To rodzaj kokieterii i flirtu Kiedy mi mało komplementów, to wyciągam po nie rękę - kochanie, ładnie wyglądam? Kochanie, zobacz, jakie mam ładne piersi. Ej kotku, patrz...! Mam prawie 40 lat i takie ładne ciało! A on ma przytakiwać i potwierdzać moje słowa, uwielbiam to! I co w tym złego, skoro robi mi to dobrze, a jemu...? No z tego co widzę, też lubi tę grę. A kiedy komplementuje mnie sam z siebie, to jest mega frajda. Bo potwierdza to, co ja czuję, czyli umacnia to we mnie. A ja wychodzę z założenia, że pozytywne komunikaty należy umacniać w ludziach i dobrych słów nigdy za wiele.

            Kiedy stajemy się mamami, to czasem zapominamy, że przede wszystkim jesteśmy kobietami. Matka to rola nabyta, a kobietą się przecież rodzimy. Kobiece matki są takie sexy! Po co być sexy, pchając wózek, przecież i tak wiadomo, że jestem uwięziona w domu i nic mnie nie czeka wystrzałowego przez najbliższy rok... Czyżby? Kobiecą jesteśmy przede wszystkim dla siebie, a nie dla innych, a o swoje dobre samopoczucie warto dbać bez względu na stan cywilny, ilość dzieci czy rodzaj wykonywanej pracy. Każda kobieta ma prawo czuć się świetnie. Ale nikt nam tego samopoczucia nie zapewni, jeśli same w to nie uwierzymy. Czy to nie jest świetna wiadomość, że nasza kobiecość zależy od nas samych? Genialnie! Tylko że nasza głowa lubi filozofować. Oj, jak ona to lubi. No i rozmyśla. Może gdybym była szczuplejsza o te 5-10-15 kg... Może gdybym miała faceta, który by TAK na mnie patrzył i wielbił... Może i byłam kobieca, ale przed ciążą, no może jeszcze na jej początku, kiedy miałam takie wielkie, pełne piersi i jeszcze nie urósł mi ciążowy brzuch...Może gdyby to, a może tamto, to wtedy tak, ale teraz... To już nie...

            Stop! Znam to. Przerabiałam. Miałam po ciąży 18 kg na plusie, rozwodziłam się, miałam depresję, nie miałam pieniędzy, miałam to i nie miałam tamtego. Ale już nie filozofuję, po prostu jestem. Kobieca. Dla siebie. A inni, którzy się na to załapią, to mają super - proszę się częstować. A teraz powtórzcie na głos - WSZYSTKO JEST W GŁOWIE I W SERCU. Powtarzajcie tak długo, aż w to uwierzycie. Podobno miesiąc wystarczy. Mi zajęło to dłużej... Bardzo walczyłam z tym, żeby się do tego nie przyznać... Serio. Przyjaciółki, mój facet, inni ludzie już to widzieli, a ja w zaparte - nie. Teraz czasem też gubię moją kobiecość, kiedy mam spadek formy. Kiedy jestem chora, kiedy jestem smutna, kiedy bardzo zmęczona - ale wiecie co...? To tylko ja tak myślę, że gubię, a ona podobno tam cały czas jest. Mój mężczyzna ją widzi nawet jak jestem, no wiecie... rozmemłana - Boże, co za mało kobiece słowo! ;)

            Jak ubrana jest kobiecość? Czy nosi mini i szpilki? Czy ma podkreślony dekolt? Myślę, że czasem ma mini, a czasem dres. Moja kocha wytaliowane sukienki przed kostkę i takie luźne bluzki i swetry, które opadają na ramię. Czasem lubi się wystroić, ale zawsze tak, by czuć się sobą, nie być w przebraniu. Zawsze widać, kiedy kobiecość sama się stylizowała, a kiedy korzystała z trendów czy z porad innych. Ona jest w oczach, w ruchu, w uśmiechu, a nie w ubraniu. W zapachu. W sposobie poruszania się. Tylko trzeba się z nią zaprzyjaźnić. Przytulić jak ukochaną przyjaciółkę, zaufać jej. Popłakać z nią, wyjechać na szalone wakacje, rozpędzić się samochodem i krzyczeć, pozwolić sobie być słabą, przestać mieć wieczne wyrzuty sumienia, przestać chcieć zadowolić cały świat, po prostu być z nią blisko, zaprosić do swojego życia. Kiedy się gubię i czuję lęk, jest mi źle, nie podobam się sobie, nie ufam sobie, to czego pragnę najbardziej? Spokoju i wolności od tych wszystkich emocji, które mnie męczą, które nie dają mi być. Dla mnie kobiecość jest właśnie wolnością, o którą walczę w moim życiu, która nauczyła mnie asertywności. Nie pozwalam już innym na agresję wobec mnie, nie pozwalam się obrażać, wymagam szacunku, nie tylko od mężczyzn, ale też od kobiet, nie toleruję kłamstwa ani kombinowania - jestem kobieca, wrażliwa i tak chcę być traktowana. Kiedy się gubię, staram się szybko znaleźć. Nie dlatego, żeby komuś było dobrze. Chcę, żeby mi było dobrze. Bo jeśli mi będzie dobrze, to wszystkim, którzy są blisko - też. Jakie to jest uwalniające, nie robić czegoś dla innych, tylko dla siebie! A inni dzięki temu dostają ode mnie więcej.

            Kiedy pogodziłam się w końcu z tym, że jestem kobieca, wrażliwa, że mam swoje przywileje z tym związane (o obowiązkach już było na początku... ;), to życie się podporządkowało temu i świat wcale nie runął, a zaczął się pięknie kręcić. Uwielbiam czuć się kobieco w tym moim świecie i korzystać z dobrodziejstw, jakie kobiecość ze sobą niesie.

            To dlaczego często się tej kobiecości tak boimy, dlaczego przed nią spierniczamy i często udajemy, że wcale takie nie jesteśmy? Tak właśnie myślę, że kobiety, które nie są skomunikowane ze swoją kobiecością, po prostu się boją. Yhm. Oczywiście piszę to wszystko z mojej perspektywy i nie wykluczam, że ktoś ma inaczej, że ktoś się nie zgadza, zawsze chętnie podyskutuję. Moim zdaniem boją się przyznać do kobiecości, bo to jest często kojarzone z ...no jak by to nazwać... ? Z byciem nie do końca inteligentną... No z byciem głupią po prostu. Skąd to wynosimy? Często z domu. Od rodziców, babć, ciotek, wujków, sąsiadek i innych dorosłych, którzy twierdzą, że mają prawo narzucić nam jedną prawdę - ich prawdę. Co my tam słyszymy? Nie ufaj obcym. Nie chodź tam, bo ktoś Cię zgwałci. Nie ubieraj takiej spódnicy, bo wyglądasz niestosownie. Będą się na Ciebie gapić. Lepiej się nie wyróżniaj. Poszukaj sobie w końcu jakiegoś męża, może ktoś Cię zechce. Nie wolno. Nie przystoi. Nie wypada. Nie przynoś nam wstydu. Nie dotykaj swojego ciała. Ile różnych „nie wolno” i „nie wypada” słyszy dziewczynka, która się rozwija i staje się kobietą. Z czym startuje w kobiecość? Z ogromnie ciężkim bagażem. Nie jest sobą, jest zbudowana z cudzych prawd i zasad. Kiedy jedenastoletnia dziewczynka pyta o seks, o to, czy przez całowanie zachodzi się w ciążę, czy pan pani tam wkłada? Widzi zawstydzoną mamę, która ją zbywa i mówi - to nie dla Ciebie, będziesz duża, to się dowiesz, przestań się interesować. Zajmij się czymś ważnym, a nie pierdołami.  To jest początek budowania jej kobiecości. Kiedy zostanie przyłapana na tym, że dotyka swojego ciała, jest karcona, że nie wolno. To jest początek seksualnej kobiecości, którą będzie niosła w swoim ciężkim bagażu przez kolejne lata, być może bardzo długo, być może nawet do czasu jak już będzie tą żoną i matką. A być może do czasu, jak się rozwiedzie i pójdzie na terapię szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego rozpadło się jej małżeństwo?

            Ja poszłam :) I podczas terapii poznałam kobiety, które kompletnie wypierały swoją kobiecość i opowiadały o sobie z pozycji małej dziewczynki, której nie wolno, nie wypada, która ma się zamknąć i podporządkować mężczyźnie. Mężczyźnie jej życia - mężowi, któremu ślubowała, a on do niej potrafi powiedzieć - jesteś gruba i brzydka, zobacz na żonę Marka, jak ona o siebie dba. A ty co? A żona wierzy w te słowa, bo nauczona jest przyjmować cudze prawdy, bo jest dziewczynką niosącą bagaż nie swoich przekonań. A przecież ma prawo czuć się kobieco, być szanowaną i kochaną, jak każda z nas. Ale jeśli ona siebie nie kocha, nie umie spojrzeć na siebie przychylnym okiem? To jak inni mają ją szanować? Czterdziestoletnie dziewczynki mogą się same przytulić, ukochać, powiedzieć sobie: “Odpocznij dziewczynko, idź się bawić ja tu teraz dowodzę – ja kobieta.”  Odnaleźć SWOJĄ prawdę o kobiecości i zbudować się na nowo na SWOICH fundamentach. To jest proces, ale kobiecość też jest procesem i rozwojem. Inne jesteśmy jako kobiety dwu -, trzy -, czy czterdziestoletnie. Mamy inne wartości, płynące z naszych doświadczeń. Jeszcze inaczej będziemy czuć kobiecość w wieku pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu lat, ale o tym będę mogła napisać jak to przeżyję, już się nie mogę doczekać!

            Wiem, że czasem jest ciężko patrzeć z miłością na siebie, że życie nas doświadcza często w przykry sposób, no ale co? Mamy przejść przez to życie z pochyloną głową? Nie sprawdzić, jak to jest mieć cztery orgazmy podczas jednego stosunku? Nie nosić wyzywającej bielizny choćby tylko dla swojej frajdy? Nie znać swoich ciał i nie potrafić powiedzieć mężczyźnie, gdzie najbardziej lubimy być dotykane? Nie być nigdy wyuzdane? Nie istnieć na równych prawach z innymi? A dlaczego nie? Przecież mamy tego świadomość, a kobiecość zbudowana jest ze świadomości!

            To był mój głos i moje doświadczenie z kobiecością. Ale, żeby było różnorodnie i inaczej niż zwykle, poprosiłam o wypowiedź ludzi, którzy są mi bliscy i których lubię, a jednego nawet kocham i obdarzam moją kobiecością. Byłam bardzo ciekawa, jakie jest ich spojrzenie na temat kobiecości i postanowiłam się z Wami tym podzielić.

Asia Łukijańczuk - makijażystka, charakteryzatorka, stylistka fryzur. Założycielka projektu makeup&more - moja przyjaciółka.      Kobiecość trudno zdefiniować, tak samo jak piękno. Wykonuję typowo kobiecy zawód - jestem makijażystką. Sama na co dzień maluję się bardzo oszczędnie i w takim wydaniu czuję się kobieco. Kobiecość to dla mnie przede wszystkim stan psychiczny i seksualny, nie wygląd. Najbardziej kobieco poczułam się w wieku 30-35 lat, kiedy zaczęłam być bardziej świadoma siebie, swojego wyglądu, wyzbyłam się kompleksów i zostałam mamą. Czułam to też z zewnątrz, od ludzi. Odbierałam sygnały o mojej kobiecości od mężczyzn i od kobiet. Nosiłam wtedy krótkie włosy i trampki, dlatego uważam, że wygląd nie odgrywa tu głównej roli, tylko nasz stan, feromony, seksapil. Coś, co jest w zachowaniu, w oczach, w energii, którą roztaczamy. Kobieco czuję się w sytuacjach intymnych, ale też w gronie przyjaciółek. Moje poczucie kobiecości może zaburzyć choroba, zły stan fizyczny czy psychiczny, zmęczenie. Wtedy sprawdzonym pomysłem jest ubrać się bardziej zmysłowo, umalować się i wyjść z domu załatwiać sprawy. Ktoś się do Ciebie uśmiechnie, ty odwzajemnisz i powoli wszystko wraca do normy. Po 30tce zaczęło mi się podobać bycie kobietą z uwagi na samoświadomość i dzięki temu, że przestałam spełniać oczekiwania innych. Bycie sobą jest dla mnie ultrakobiece. Lubię pielęgnować moją kobiecość, dbać o ciało, wygląd, ale też o domową atmosferę, o dzieci i innych ludzi. Pielęgnuję kobiece przyjaźnie, które są dla mnie źródłem kobiecej inspiracji.

Borys Szyc - aktor, producent filmowy, mój narzeczony.

Czym dla Ciebie jest kobiecość i jakie cechy posiada kobieca kobieta? Kobieca kobieta może mieć kobiece cechy zewnętrzne, ale musi mieć też te wewnętrzne. Fajnie, jak ma i te i te. Lubię kobiece kształty, dlatego lubię, kiedy kobiety je podkreślają. Ale cechy zewnętrzne to przede wszystkim sposób poruszania się i spojrzenie. Te dwie cechy są kobiecą charyzmą, kobiecym charakterem. Oczywiście lubię pupę, piersi, nogi, ale to tak naprawdę dodatek do tych dwóch cech, o których napisałem wcześniej. A gdy się spojrzy w te oczy głębiej, to u kobiecej kobiety widzę czułość, opiekuńczość, trochę dzikości, ale przede wszystkim muszę widzieć poczucie humoru. To na nim między innymi buduję swoją męskość. Jeśli nie rozśmieszam kobiety, nie sprawiam, że się uśmiecha, nie słyszę jej najlepiej zaraźliwego śmiechu, to czuję się mniej męski, a ona wydaje mi się mało kobieca. Bardzo kobiece są też dla mnie małe, czule głaszczące mnie po głowie dłonie. Te same dłonie, które karmią mnie i dzieci i te same dzieci kładą do snu i tulą. Jest jeszcze ta niewidzialna cecha kobiecości - zapach. I ten aspekt czasami zastępuje mi wszystkie inne i to za nim najpierw tęsknię. Zapach przypomina mi o czułości, o włosach, dłoniach, jedzeniu i sprawia, że jest mi cieplej i spokojniej. Bo kobieta powinna rozpalać, ale przede wszystkim dawać spokój. Intrygować i wspierać. Potrzebować mojej pomocy, żebym ja czuł się potrzebny. Bo kobiecość to moja męskość.

Łukasz Rostkowski L.U.C. - myzyk, kompozytor, człowiek orkiestra, mój przyjaciel.

Jakie cechy posiada kobieca kobieta? Wrażliwość, potrzeba bezpieczeństwa, nieprzeklinanie i uśmiech, którym hipnotyzuje mężczyzn, lubi się wypielęgnować i czuć piękną.

Czy kobiecość widać na pierwszy rzut oka? Każdy może widzieć kobiecość inaczej. Każdy może ją dostrzec w innym momencie. Kobiety czasem przywdziewają rycerskie zbroje, pod którymi kryją swą kobiecość i delikatność.

Czy dla Ciebie, kiedy kobieta poświęca czas na dbanie o siebie w salonach kosmetycznych, to strata czasu i pieniędzy, czy ważny element kobiecości? Ważny, wręcz rytualny element życia kobiety, który wpływa na jej poczucie kobiecości i seksualności. Przekłada się bezpośrednio na korzyści dla mężczyzny.

Co byś jako mężczyzna powiedział do kobiecości gdybyś ją spotkał na ulicy? Jesteś piękna i niezbędna!

Sylwia Antoszkiewicz - trener stylu, projektantka, stylistka, moja przyjaciółka. Autorka kolekcji Lous Crystals. Kolekcji, która mnie zainspirowała do napisania tego postu. 

Co to znaczy być kobiecą? Dla mnie? To luksus bycia sobą na moich warunkach w najbardziej świadomy z możliwych sposobów, dostępnych mi w danej chwili. To czuła akceptacja i jednocześnie spokojna wyrozumiałość dla siebie i innych. Odkrywanie swojej kobiecości to proces, a każda kolejna godzina, każdy kolejny dzień to zmiana, każda rozmowa, przeczytana książka, czasem jedno zdanie jest w stanie poruszyć lawinę odkryć na swój temat i zainspirować szereg drobnych zmian. 
Jak czujesz się ze swoja kobiecością?  Teraz? Bardzo dobrze. Właściwie najlepiej, odkąd pamiętam - a znasz mnie i wiesz, ze mimo pozorów kilka lat temu byłam zupełnie gdzie indziej, niż jestem dziś. Czuję się wolna. Niczego już nie muszę nikomu udowadniać. Mój wewnętrzny krytyk zamilkł i teraz mogę być dokładnie taka, jaka chcę być dziś, dokładnie taka, jaka jestem - z moimi doskonałymi niedoskonałościami, z moimi ograniczeniami i wadami - jestem najlepszą wersją siebie, jaką mogę być teraz. Dzięki temu mogę dawać i dzielić się tym, co mam i tym, co już wiem, tak aby wszystkim nam było coraz lepiej ze sobą. Nie ukrywam, ze magicznym punktem zwrotnym były dla mnie 40 urodziny. Oczywiście nie oszukujmy się - są minusy związane z przekroczeniem 40 - stki, ale poziom abnegacji i odpuszczenia wielu naprawdę nieistotnych spraw na rzecz tych naprawdę ważnych jest nie do przecenienia. Na przykład jeszcze 2 lata temu byłam dla siebie zwyczajnie okrutna, jeśli nie spełniałam swoich wyśrubowanych oczekiwań, a teraz? Ej dziewczyno, nie masz ochoty iść biegać? Nie idź. Padasz na pysk w ciągu kompletnie zwariowanego dnia? Odpuść, zdrzemnij się, świat się od tego nie zawali. Bo naprawdę się nie zawali. 
Co zaburza Twoja kobiecość?  Jest tylko jedna rzecz, która potrafi sprawić, że czuję się nie tyle niekobieca, co zupełnie odrealniona, aż do utraty tożsamości - zmęczenie. Brak snu. Przeładowanie bodźcami. Wtedy jestem wydrenowana z człowieczeństwa, mój mozg zamienia się w papkę, zakładam na siebie tylko to, co jest ciepłe, ciemne, wygodne i przeczekuję do pierwszej porządnie przespanej nocy i dnia, w którym mogę się zresetować. Wiesz zresztą, jak to jest - bycie mamą, prowadzenie swojej marki odzieżowej, a jednocześnie działanie na tylu polach i intensywna praca po kilkanaście godzin dziennie to prosta droga do zrezygnowania z najważniejszej osoby - z siebie. Nie bez powodu stewardessa przed odlotem poucza, ze w razie awarii samolotu maskę tlenową załóż najpierw sobie. Jeśli nie dasz sobie czasu, cierpliwości, wyrozumiałości, jeśli nie zadbasz o swoje zasoby - to po pierwsze nikt tego za Ciebie nie zrobi, a po drugie - nikt na tym nie skorzysta. Wiec dbajmy o siebie najpierw, kobiety! 
Co jest najfajniejsze w byciu kobietą?To, że mogę być delikatna, krucha i wrażliwa, a jednocześnie silna, pewna siebie i niezłomna.

   Dziękuję Wam za przeczytanie tego postu. Mam nadzieję, że odnalazłyście coś dla siebie. Napiszę Wam jeszcze określenia kobiecości, które wybrałam z maili, które wysyłałyście do mnie, opisując, czym dla Was jest kobiecość. Myślę, że to może być pomocne dla dziewczyn, u których obecnie połączenie z kobiecością jest zaburzone, brak go, gdzieś zaginęło, a może... nigdy go nie było, bo nie miały świadomości... Jeśli znajdziecie wśród tych cech,= pięć, które są wasze, to otwierajcie szampana i celebrujcie swoją kobiecość, dziś w Dzień Kobiet i każdego następnego dnia. No może już bez szampana, świadomie :)

       Jestem kobieca, bo - opiekuję się sobą, czuję radość, czuję wzruszenie, mam marzenia, mam wewnętrzną siłę, jestem opiekuńcza, nie mam poczucia wstydu, jestem mądra, jestem delikatna, jestem empatyczna, lubię siebie, jestem matką, mam intuicję, jestem pewna siebie, nic nie muszę, ale mogę wszystko, jestem świadoma, jestem ważna, ludzie mnie szanują, potrafię gotować, lubię dbać o siebie, wzruszam się, potrafię płakać, jestem spokojna, jestem zajebista. 

2 odpowiedzi na “Rozkochaj się w swojej kobiecie.”

  1. Patrycja pisze:

    Pisałam to już, ale muszę powtórzyć – najlepszy tekst ostatnich miesięcy jaki czytałam! Wracam do tego tekstu sobie czasami, wyrywkami, żeby przypomnieć sobie np. w taki dzień jak dziś, że fajnie jest być kobietą!

  2. Dominika pisze:

    bardzo mi się wpis podoba 🙂 dzięki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Więcej felietonów

maj 25, 2019

Nawroty, zwroty i powroty. Bo depresja lubi się powtarzać.

Czytaj więcej
lut 10, 2019

Depresja. I co dalej…?

Czytaj więcej
lut 3, 2019

No a miało być o roślinach…

Czytaj więcej