Attrɑctive ccomponent to content. I sіmⲣly stumbled upon yⲟur web site and
in accewssion capital to claim that Iget in fact enjoye account your
weblog poѕts. Anyway I’ll be subscribig for your feedss and evеn I achievement you get entry to ⅽ᧐nstantⅼy
fast. http://arkay.se/Jasa_Marketing_Online_Hemat
Brawo ty! Ja lubię dygresje, więc na pewno będę zaglądać. A ze sportem…chyba każdy tak ma. Niby pragniemy endorfinowego haju i dobrze pamiętamy jego smak, a jednak leniwe ego sabotuje nasze pragnienie… człowiek lubi komplikować sobie życie 😉
Witaj w 2019..ktory bedzie super..bardzo sie cirsze..dostaniesz chyba moim GURU…dzieki Tobie zaczynam lubiec czytac!..tak mocno pozytywnie wciagaja Twoje teksty..sa poprostu cudne….a poza tym bedziesze ta osoba ktora wyciagnie mnie wlasnie z takiego fizycznego letargu…az trudno uwierzyc ze bylam sportowcem….dlatego Justyna pisz pisz pisz…jestes ukojeniem dla Duszy..pzdr mocno z Berlina Dominika
Super pomysł, trzymam kciuki u mnie z samodyscypiną sportową beznadziejnie… kalendarz ma te możliwość, iż rączka przesuwam ten pierwszy dzień powrotu do biegania …. oj przesuwam. Jutro jest ten kolejny pierwszy dzień powodzenia z przyjemnością bede tu wracać.
po przeczytaniu już drugiego opisu z wybranych lodowo zdjęć na Pani instagramie, miałam ochotę napisać „ładnie się Panią czyta, powinna Pani napisać książkę, chętnie ją przeczytam!” przeczytany felieton mnie zdecydowanie w tym upewnił, a na książkę poczekam:)
Samodyscyplina najtrudniejsza z dyscyplin sama coś o tym wiem mam już 2 miesięczna przerwę w ćwiczeniach i nie mogę się zmusić do powrotu…blog chętnie będę odwiedzać bo myślę że całkiem fajna z Pani Babka taka normalna…pozdrawiam i trzymam kciuki za samozaparcia
Cieszę się Jus ogromnie, że stanelas na mojej drodze, życzę powodzenia i czekam na kolejne wpisy. Inspiracja i doping do działania, to coś czego często nam potrzeba, nie ma to jak wsparcie najbliższych.
Co do bloga, gratuluję, przyjemnie się czyta. Jakbym czytała siebie 😉
Och wymówki, to jest klasyk 🙂
Mnie często kojarzą się one z zachowaniem typowym dla dziecka: „Nie idę, nie chce mi się, w ogóle po co będę szła?”. Po czym następuje przerwa na małego foszka, dalej występuje zachęta w postaci bodźca (motywacja) i na koniec efekt WOW, ale było super! 🙂
Jakiś czas temu podeszłam do tematu pisania bloga, nawet bardzo regularnie pisałam bo tak czułam. Niestety w efekcie nie przetrwał. Tak miało być.
Jakbyś siedziała w mojej głowieMiałam cichą nadzieję,że ten opisany przez Ciebie,mega skomplikowany proces kiedyś minie(sam, oczywiście).Nic z tego . Będę tu z Tobą
Z insta wylądowałam ⛷tutaj i to było dobre lądowanie
Też mam czasami fazę anty-wysiłkową taką tzw. NIEMOC, ale to mija i do BOJU
Pozdrawiam i do następnego wpisu
Hej Justyna 🙂 Znamy się (a raczej ja Cię znam 😉 ) ze szkoły do której chodza nasze dzieci. Nie bardzo wiem jak mogę się z Tobą skontaktować zatem spróbuję tutaj. A nuż widelec się uda 🙂
Proszę napisz do mnie maila – mam bardzo ważną sprawę. Jak możesz proszę również o skasowanie mojego maila, jeżeli takowy byłby dostępny w moim komentarzu.
Dziękuję :*
Pozdrawiam
Paulina
Justynko uwielbiam Cię czytać i oglądać i powiem Ci, że wiele nas łączy jesteś taką samą wariatką jak ja zapraszam do siebie na http://www.lovelaughlife.pl 🙂 Buziaczki Powodzenia w pisaniu !!!
Bardzo ważny temat, fajnie, że go poruszasz, nie boisz się publicznie pisać o swoich problemach. Oczywiście trafiłam tu poprzez Instagram, bardzo lubilam czytać Twoje przemyślenia pod zdjęciami i cieszę się, że postanowiłaś zrobić z tym coś więcej raczej nie zdarza mi się pisać komentarzy, ale mam nadzieję, że zmobilizuje Cię to do regularnego publikowania tu swoich spostrzeżeń. ściskam!
Też tam byłam…. ani leki ani terapia nie pomogły… pomógł rozwód z człowiekiem, przy którym straciłam całą siebie – ale nie tyrana, który się nade mną znęcał tylko kogoś, do kogo zwyczajnie, jak się okazało po wkroczeniu w dorosłe życie, po prostu nie pasowałam. A teraz jestem w ciąży z cudownym mężczyzną, który pozwalami mi być sobą i życie w końcu jest piękne <3
Droga Justynko, jak dobrze, ze jesteś 🙂 to o czym piszesz jest tak bliskie memu sercu. Sama mam za sobą dwuletnia walkę z depresja. To piękne, ze jako osoba medialna nie boisz się pisać o swoich przeżyciach. Dla wielu z nas ta choroba jest bardzo wstydliwa a najbliższe otoczenie nie rozumie dlaczego chorujemy. To dobrze ze pokazujesz ze warto o siebie walczyć i ze po najczarniejszych chmurach, na niebie może zaświecić słońce :). Czekam z niecierpliwością na cd. 🙂
Tak bardzo sie ciesze, ze zdecydowalas sie zalozyc ten blog. Twoja odwaga do mowienia otwarcie o sprawach, o ktorych tak wielu ludzi boi sie wspominac jest bardzo innym potrzebna. Dziekuje i czekam na cd..
Piękny tekst! Aż się popłakałam, bo sama czuję się podobnie jak Ty 5 lat temu. Mam poczucie porażki i popełniania ciągle tych samych błędów. Bardzo chce uwierzyć, że w końcu będzie lepiej.
Justyna, często zaglądałam na Twojego Instagrama. Wstawiasz piękne fotki, masz lekki, cięty język, potrafisz przepięknie opowiadać o miłości, uczuciach, potrzebach itd. ostatnio jednak w moim życiu nie dzieje się najlepiej. Straciłam radość życia, nic mnie nie cieszy, mam dobrą pracę, piękny dom, wypasioną furę, fajne dzieciaki. Nic mnie nie cieszy, nic mi się nie chce. Z mężem też nie najlepiej mi się układa, bo jak tu się dogadywać z wiecznie nieszczesliwa, zrzędliwa babą, hmm. I szczerze to ostatnio zaczęły mnie drażnić Twoje wpisy. Wiecznie uśmiechnięta, ładnie ubrana, w ciągłych rozjazdach, na wiecznych wakacjach blondyna. Pomyślałam, co ona wie o życiu. Wszystko dostała na tacy, piękny nowy dom, faceta z kasą i pozycją. Dziś, przepraszam…. i odszczekuje wszystko co napisałam:) I zazdroszczę że odzyskalas radość życia i zarazasz nią innych. Może i ja wyjdę z tego letargu, i coś się zmieni. Pozdrawiam
Znam ten scenariusz, wszystkie emocje temu towarzyszące. Również miałam potrzebę zauważania przez innych, dokonywania wielkich rzeczy które się nie działy, oraz chciałam by otoczenie mnie dostrzegało i nie wiedzieć czego, zazdrościło mi. Też z braku finansów, udałam się do państwowej placówki. Chyba nie byłam gotowa na grupową terapię… Kilka lat później wszystko wróciło, już nie dałam rady sama ze sobą. Od ponad roku chodzę na terapię. Nie walczę z depresją, ale traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa, które tak na mnie wpłynęło. Zaczęłam odczuwać, pojawiły się uczucia inne niż towarzyszące mi przez całe życie lęk i samotność. Obecnie odkrywam Amerykę. Też piszę swoje przemyślenia, dla samej siebie. Mam chwile trudne, potwornego zmęczenia, znużenia, zniecierpliwienia. Proces łatwy nie jest, do tego trwa. Emocje, które mi towarzyszą bywają tak silne, że porównać je mogę do żałoby. Ale przenigdy nie wróciłabym do „poprzedniego życia”. W końcu czuję, że zaczynam żyć.
Pięknie! Dokładnie tak przechodziłam ten proces. I dokładnie tak jak Ty pomimo tego, że życie w prawdzie jest trudne i czasem bolesne, nie wrócłabym nigdy do dawnej wersji mnie. Kiedyś bardzo rozpamiętywałam co było i martwiłam się co będzie. a teraz tak bardzo doceniam i potrafię się cieszyć z tego co JEST TERAZ. Gratuluję Ci bardzo!
Piękna i wrażliwa kobieta❤️. Bardzo lubię Twoje posty na ig, cenię Cię za osobowość i bardzo kibicuję. Niech nic Cię nie zniechęci do dalszego działania. Drogi w życiu bywają kręte, ale ważne jest, jacy po tej wędrówce będziemy i jak nas ona ukształtuje. Tutaj widzę mocny kręgosłup. Sciskam
Też tam byłam. Dziękuję za poruszenie tego tematu. Depresja jest postrzegana przez niektóre osoby jak „fanaberia”. Pamiętam mój dzień trzy lata temu, gdy nie byłam wstanie ruszyć się z łóżka. To przerażenie, że dopadła mnie jakaś straszna choroba…rak? A przecież dzień wcześniej niby normalnie funkcjonowałam, jeździłam rowerem… Od długiego czasu czułam dziwną niemoc i ta bezsenność! Ja, która całe życie powtarza, że łóżko to najlepszy kumpel:) Dzisiaj mam czystą głowę i bardzo pilnuję mojego komfortu psychicznego! Są gorsze dni, to normalne ale przyjęłam zasadę zdrowego egoizmu i najważniejsza jestem JA, bo JA „nieczynna” nie dam z siebie nic. Leżenie pod kocem będzie moim hobby. Jedno wiem i sprawdziłam to na sobie: nie pomogą nam żadne piguły, terapie (żeby było jasne, są bardzo potrzebne! Też korzystałam i zrobię to znowu jeśli tylko będzie coś nie tak!)) jeśli nie zmienimy diametralnie swojego życia, zachowań, partnerów, toksycznych ludzi, starych domów!!! Życzę nam powodzenia i siły:) czekam z niecierpliwością na c.d. i trzymam kciuki za Was:))) aaaa …i kocham dygresje, chociaż co niektórych to wkurza! i co z tego:)
Bardzo dziękuję, że zabrałaś głos. Cieszę się, że wyszłaś na prostą i żyjesz świadomie. Dla mnie nie ma nic ważniejszego niż świadomość moich emocji i potrzeb i umiejętność nazywania tego, co się ze mną dzieje. Świadome życie w prawdzie. I pozwalanie sobie na gorsze dni, ale już nie z pozycji biednej ofiary tylko świadomej swojej słabości kobiety. Trzymam kciuki i cieszę się, że do mnie zaglądasz!
Witam..
Zawsze chetnie szukam..i czytam..madre prawdziwe sprawy.
Ciesze sie ze..nie tylko w gronie przyjaciolek..ale i publicznie..dziewczyna..opowiada..O sprawach..ktore dla niektorych sa tabu..wzbudzaja wstyd..i slabosc
W kobietach wbrew pozorom jest sila..
Choc mezczyzni sa bardzo rowniez potrzebni..to my musimy..wspolnie trzymac harmonie…
Moze nie wpelni utozsamiam sie..z Twoimi przezyciami..
Ale sama na wlasnej skorze..doswiadczylam choroby..ktora nabylam…przez stres..niepewnosc strach..Tezyczka..stosunkowo mlody termin..malo o nim sie mowi..a cholernie powszedni..
Odebralo mi to pol roku aby dojsc do Siebie
Pozbierac sie na Nowo
Przestac sie bac Zyc..a problemy….ze spokojem rozwiazywac..lub poprostu je akceptowac..
My kobiety mamy ciezka Role..ciaglego pedu..perfekcji..Przywiazujemy sie..za szybko..boimi..Nie chce zanudzac….Bo nie taka moja Rola..
Poprostu dziekuje..ze..bylas prawdziwa..i..poruszylas..w taki sposob moja osobe..ze chce mi sie pisac….i Pisac..
Gosiu, bardzo przepraszam że tak Cię tu zaczepiam ale proszę napisz mi czy wiążesz stres, lęk z chorobą tężyczką? Pytam bo u mojego męża zdiagnozowano taką chorobę rok temu, generalnie po wielu badaniach dostał suplementacje i co jakiś czas kontrolne wizyty… nic poza tym, nawet tak naprawdę nie wiemy skąd to się pojawiło,. Teraz jak przeczytałam Twój komentarz połączyłam chociażby to, że mój mąż ma bardzo stresujący czas, dużo się zadziało i czy to możliwe że przez to? będę wdzięczna za kilka zdań odpowiedzi.
Witam :).
No wiec..po krotce bo to temat dla mnie rzeka.
Tezyczka to choroba ludzi nadwraxliwych..perfekcyjnych…Wielu lekarzy nie ma o tym pojecia
A my chorzy..chodzimy od lekarza do lekarza..robimy mnostwo..kosxtownych badan..Na ktore wydalam wszystkie Swoje oszczednosci…
Zaczyna sie niewinnie..ma takie szerokie spektrum..objawow
Ze czesto..mozna przypisac Sobie..przerozne choroby.
U mnie nastapilo to..po dlugotrwalym Stresie..pracy..przezyciach..ciaglym zamartwianiem sie..mysleniem..rozkladaniem zycia na czynniki pierwsze.
Doszlam do takiego punktu
Ze nie moglam wyjsc z domu..oprocz objawow neurologicznych
Wystepowaly rowniez objawy psychiczne
Leki..noce nie przespane
Napady paniki
Jestem osobom bardzo wesola..pracowita..
Aktywna
Spadlo to na mnie jak grom z nieba.
Bylo nie do pokonania samodzielnie.
Bylam wsciekla
Bo kompletnie nie moglam zyc
To mnie szalenie uwstecznialo..
Chce rowniez napisac ze kazdy ja przechodzi inaczej
Ale mysle ze w kazdym przypadku….jest wielki dyskomfort.
Polecam..artykuly Doktor Torunskiej Z Warszawy
Ona sie specjalizuje w tezyczce
Jestem pod jej opieka
Sa dwa rodzaje utajona i jawna..ja posiadam utajona..dotyka kaxdego organu..i ukladu nerwowego
Po poltora roku..ponownie u mnie objawy wystapily
No niestety trzeba zwolnic..odpoczywac
.poxytywnie myslec..i czesto wspomagac sie farmokologia
I obowiazkowo dawki konskie pierwiastkow
Magnezu ..potasu ..wit d.
Wapnia
Ale to zaleca lekarz prowadzacy
Trzrba zrobic badania na te pierwiastki..bo bardzo czesto niedobory powoduja..chorobe.
Da sie z Tym zyc..
Trzeba sie nauczyc
I Cieszyc Zyciem..
No niebezpieczny temat haha..bo juz mnie ponioslo.
Jezeli pomoglam to super..
I nie martw sie..
Wygon meza ns urlop..
Lub jedz z nom
W tej chorobie tez bardzo wazna role odgrywajs bliscy..
Ja msm corke..partnera..i pieska..:).
Oni dawali mi sil..aby walczyc
I nie poddac sie temu dziadostwu
A jest to bardzo podstepne..
I tak naprawde cale zycie na to sie pracuje
Poprostu jednni maja takie predyspozycje a inni nie
Monia..Cieplo Pozdrawiam.
Kochana, bardzo mnie poruszyłaś swoim postem – pewnie dlatego, że sama od lat borykam się z depresją falami, bezsennością i tym okropnym uczuciem, kiedy człowiek nie jest niczego pewien – swoich ocen, uczuć, miejsca, w którym się znajduje itd. Łączę się z Tobą i jesteś ogromną inspiracją (pewnie tylko nie dla mnie). Ale najbardziej podobał mi się fragment o realizacji postanowień noworocznych 2 dni przed początkiem 2019, bo u mnie było tak samo 🙂 dwa dni przed Sylwestrem zdecydowałam się zacząć ćwiczyć again. Z wielką dumą odbyłam drugi dzień z aplikacji z przysiadami, (pierwszy odbyłam w wakacje i ze wstydu nie usunęłam z telefonu tej aplikacji :p), a później pomaszerowałam na siłownię, w sylwestra również 😉
Fajnie jest tez poczytywać tutejsze komentarze, bo to jest naprawdę niesamowite – wszystkie jesteśmy różne i wszystkie takie same, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. Pisząc zatem ten komentarz postanowiłam się zmobilizować do kolejnego dnia z aplikacją/przysiadami, mimo ze dzień okropny – mały krok dla ludzkości, wielki krok dla mnie 🙂 pozdrawiam ciepło!
Justynko Kochana, przepraszam że tak poufale, ale mam do Ciebie tyle sympatii… Jesteś świetną babką, podziwiam pewność siebie, radość życia, ciepło i mądrość. Pisz, pisz, pisz koniecznie!!!Ciesze sie, że stworzyłaś to miejsce, że sie odważyłaś.
Jesteś cudowną, ciepłą Kobietą obserwuje Cię od pewnego czasu i trudno uwierzyć w to co napisałaś….czasem też tak się czuje!!! Chciałabym żebyś była moją inspiracją.Z niecierpliwością czekam na kolejny tekst!!!Pozdrawiam sedecznie i gratuluje zaręczyn!!!!
Lubię Cię słuchać. Czytać. Oglądać. A ten tekst? Jestem teraz tam gdzie Ty już byłaś. Poczucie niezadowolenia z samej siebie i fakt ze to wpływa tez na postrzeganie mnie przez otoczenie. Wiem ze pomógłby własny biznes poczułybym się czegoś warta. Ale pomysłu brak. Sił brak. Jest tylko ten pierwszy krok czyli czuje ze muszę zmienić swoją postawę. Poczytam sobie co będzie w c.d.n 🙂
Jak tylko pierwszy raz „wpadłam” na Ciebie na Instagramie, wiedziałam że jesteś inspirującą wspaniałą kobietą od której chce czerpać całe dobro i pozytywne nastawienie, które płynie z każdego Twojego wpisu. Lubię Cię słuchać, czytać, oglądać. A jak tak sobie patrzę, myślę – do tego właśnie dążę. Taka fajna, prawdziwa babka! I dzisiaj, kiedy czytam Twój wpis, dokładnie czuję każdą jedną emocję o której wspominasz, bo ja 4 lata temu też tam byłam. Czuję to moje ciało, które wiele w sobie dusiło i nie było w stanie funkcjonować. Ten czarny czas już za mną, i mimo że nie wspominam go dobrze, jestem mu wdzięczna za to, że był impulsem do zmiany. Zawalczyłam o siebie i jestem z tego bardzo dumna. Dzisiaj nadal to kontynuuje i tym bardziej bardzo Ci dziękuję za to, że dzielisz się z nami swoimi doświadczeniami. Dzisiaj jestem silną, niezależną, świadomą kobietą, kochającą siebie. Czekam na ciąg dalszy i ciepło pozdrawiam <3
Mam podobną historię z depresją za sobą, chociaż każda depresja jest inna. A teraz…teraz uczę się o depresji na Psychologii i chcę pomagać innym. Ktoś powie, na Psychologii są ludzie z problemami, pewnie częściowo jest to prawda, jednak ja nie wstydzę się tego, że jestem gdzie jestem. Depresja to choroba cywilizacji, nie jest fanaberią. Cieszę się, że mogłam przeczytać podobną historię do mojej.
Hmmmm….Tez przeraza mnie to i brak slow..
Co sie dzieje z Tymi ludzmi..
Przeciez do szczescia tak malo potrzeba..spokoj..zrozumienie ..dobre slowo..mile slowo..Od 4 lat pomieszkuje w Londynie…jednym slowem..emigracja..
Kocham Polske..Warszawe..Xawsze..staram sie jak najlepsza wystawiac opinie
Wiem ze wbrew poxorom..to kraj mozliwosci
Warszawa to moje takie miejsce na ziemi..choc..urodzilam sie nad morzem..
Chce wrocic bardzo ns stale..
Ale jedyna rzecz wlasnie co mnie przeraz
To..zlo..zlo slowa i czynu..Choc wiele ludzi w Polsce to..Cudowni madrzy pracowici i wspaniali
Tacy..od ktorych czerpie sie inspiracje..
Mysle ze powinnismy glosno przeciwstawiac sie zlu..My kobiety..trzymac Razem..Dzialac wymieniac poglady..Sluchac sie..Wspierac..Pomagac..Radzic..
Ciezko tez natrafic na takie kobiety ktore..bez zaxdrosci..z czystym sercem..bede Staly murem jedna za druga..Ale mysle..ze Ja jestem szczesciara..Same cudowne kobiety sa w moim Zyciu..
Pewnie tez to kwestia doboru..
Teraz rowniez i Ciebie..Justyno ..do Nich Zaliczam..Bo sledze..i czytam..
I Zawsze jezeli tylko cos madrego..wpadnie mi do glowy to skomentuje..
Dobrym slowem..odpowiem..
Cieplo Pozdrawiam..
pięknie ubrałas w słowa to, z czym ja również wewnętrznie borykam się od niedzieli… to smutne, ze ludzie tę tragedie nadal traktują jako pretekst do walki, a nie powód do zawieszenia broni. Internet nas ogłupił, dał przyzwolenie na dezinformacje, nienawiść i niebezpieczna beztroskę. Życzmy sobie uśmiechu i serdeczności, tylko to jest w stanie uchronic nas od tego panującego szaleństwa…
Codziennie sobie powtarzam, że będzie dobrze. I codziennie dopadają mnie te złe wiadomości. O nikogo się tak nie boję jak o moje dziecko i codziennie mam nadzieję na lepsze jutro… mam nadzieję, że jeszcze nadejdzie
Kiedys ktos mi powiedzial, ze smutek jest czescia zycia – trzeba go przezyc … aby bylo miejsce na radosc – Justyno – dziekuje za Twoje mysli, slowa, obecnosc poprzez 'internet’ – slowa czasami sa smutne, ale sa tez – mam wrazenie znacznie czesciej (tak to czuje) – ogromna dawka pozytywnej energii! Jest w nich tyle szacunku i ciekawosci dla drugiego czlowieka, dla swiata w ogole, zachwytu nad pieknem niezwyklych miejsc, zdarzen i nad codziennoscia! bez kolorowania, tylko tak jak jest 'w zyciu’ !!! Wysylam ogrom pozytywnej energii dla Ciebie w kazdym sensie i natulam serdecznie <3
Mądra z Ciebie Dziewczyna, Jus.. tak życiowo mądra.. Ale życie jest ciężkie do udźwignięcia, samo w sobie, rozumiesz, chociażby ta matczyna odpowiedzialność za dzieci, ten lęk o ich los.. i przy braku „gry zespołowej”, słysząc często krytykę, niekonstruktywną, wiesz to się w człowieku odkłada, i nie każdy potr sobie z tym poradzić. Pisz Skarbeńku dalej, pisz, to się dobrze czyta. Pozdrawiam
Bardzo dobrze, ze blokujesz osoby i kasujesz komentarze, które Cię obrażają. Nie chodzi o to, żebys trzymała osoby, które Ci tylko słodzą, schlebiają itp. Każdy ma prawo nie zgodzić się z poglądami, ale kwestia w jaki sposób to robi i jakiego języka używa. To jest Twoje podwórko i nie pozwól, żeby ktoś w nim srał. Sciskam
Tak będę teraz robić. Kiedyś bałam się, że ktoś mi zarzuci, że kreuję świat wokół siebie i że jest za słodko. Ale dlaczego ktoś ma mnie obrażać, kiedy nic mu nie zrobiłam? Nie ma zgody. To też wymagało pracy z mojej strony i przewartościowania poglądów. Ściskam!
Dziękuję za te mądre słowa. Od niedzieli jest mi bardzo smutno. Jestem wkurzona, ze taka piękna idea jaką jest WOŚP została naznaczona śmiercią niewinnego czlowieka. Na szczęście nie mam FB, a moje konto na instagramie jest półanonimowe, wiec nie czytam tych strasznych komentarzy. Popieram Twój sposób na walkę z hejterami. Pozdrawiam serdecznie. P. S. Świetnie się czyta to co piszesz. To jedyny blog, który czytam. ☺
Zaglądam czasem na Twój instagram, a tu taka niespodzianka. Że bloga piszesz. I ładnie piszesz. Od serca, i trafnie bardzo. Ja też jestem jakby rozsypana od paru dni. Nie ma we mnie złości, tylko głęboki żal i obawa o to co będzie tu dalej. Co się z nami Polakami porobiło, że tak się nie lubimy? Nie szanujemy. Nie rozumiemy. Boję się, że to prowadzi do jakiejś wielkiej tragedii. Że jakiś zły człowiek wykorzysta ten chaos u nas do niecnych celów. No nie chcę tak się nakręcać. Ale też mam 2 dzieci, dwóch małych dobrych chłopców, i chcę tylko by byli zdrowi, szczęśliwi i bezpieczni… Bądźmy dobrej myśli i dawajmy dobry przykład innym… Wszystkiego dobrego dla Ciebie fajna dziewczyno!
Justyno, pięknie piszesz. Super się czyta Twój tekst i dobrze też dowiedzieć się, że nie tylko ja mam taką „głowę-cwaniarę” Obiecuję zaglądać na bloga. A klub, do którego zabrał Cię narzeczony rzeczywiście jest miód-malina
Hejt, a konstruktywna karytyka? Wyrażanie opinii, a krytykowanie ? Znaczenia tych słow ludzie powinni się nauczyć. Życie nie polega tylko na lajkowaniu i komentowaniu pięknych obrazków, a na wyrażaniu własnego zdania, które powinno być szanowne. Żyjemy w czasach pięknych obrazków, które zajmują więcej miejsca niż prawda, uczucia i emocje. Równowaga i zdrowe podejście do życie prowadzi do życia w zgodzie ze sobą i ludźmi z naszego otoczenia.
Dokładnie tak. Natomiast ja wychodzę z założenia, że opinię wyrażam wobec ludzi, których znam, wiem o nich więcej niż to co ze zdjęć. Nie zawsze mówię moim przyjaciółkom same słodkości. Kiedy nie podoba mi się to co robią to daję sobie prawo, żeby to wyrazić ale nigdy nie oceniam, tylko mówię o swoich odczuciach – jak ja się z tym czuję, kiedy to widzę np. I zawsze rozmawiam w sposób kulturalny, w taki, w jaki chciałaby, żeby ze mną rozmawiano. Natomiast chamstwa i nieproszonych opinii uczę się nie przyjmować i nie zatrzymywać nad ludźmi, którzy wylewają jad na innych. pozdrowienia 🙂
Użyła Pani bardzo trafnego stwierdzenia, że internet to fajna zabawka z której korzystać nie bardzo wiemy jak. Dostaliśmy też życie i nie wiemy jak żyć, nie umiemy, nie rozumiemy, błądzimy. Chciałabym, by każdy kto nie radzi sobie z życiem, miał odwagę skorzystać z pomocy fachowców. Chciałabym, by najbliższe otoczenie pomagało w tym procesie, a przede wszystkim dostrzegało, że bliska osoba potrzebuje pomocy.
Pozwolę sobie na małą dygresję, gdyż poczułam chęć podzielenia się tym co czuję, w związku z Pani działalnością w internecie.
Nie pamiętam już jak to się stało, że Pani posty na instagramie przykuły moją uwagę. Dziś wiem, że im więcej ich czytam, tym częściej odczuwam ulgę, radość, że ktoś w końcu odważył się pisać prawdziwie, bez owijania w bawełnę czym jest terapia, depresja, walka o siebie. Dla mnie samej, będącej na tej drodze, to olbrzymie wsparcie. To właśnie ta mała, codzienna radość. To jest niesamowite jak bardzo człowiek się zmienia, rewiduje swoje życie, a przede wszystkim staje się prawdziwy i zaczyna cieszyć się drobnostkami, w dodatku odczuwa.
Pamiętam jak bardzo ucieszyła mnie konwersacja z panem ochroniarzem na parkingu. Po tej pogawędce pan ochroniarz zawsze witał mnie promiennym uśmiechem. Niby zwyczajna rozmowa i uśmiech tegoż pana o poranku, tuż przed rozpoczęciem pracy, a dodawało mi przyjemnej lekkości oraz wyzwalało kolejne, miłe zdarzenia…
Cieszę się, że tu jestem! Czekam na kolejne posty! Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za to że piszesz. Czytam i dochodzę do wniosku że dla mnie też jest szansa.
Co prawda nie mam zdiagnozowanej depresji ale bywały momenty że było bardzo ciężko. Teraz od 3 miesięcy jestem na terapii indywidualnej i mam nadzieję że kiedyś będę potrafiła więcej się uśmiechać i cieszyć z tego co mam. Chociaż terapia czasami dotyka bardzo bolesnych tematów, uświadamia że trochę na własne życzenie zapędziłam się w kozi róg to widzę światełko w tunelu.
Jeszcze raz dziękuję że dzielisz się z nami swoimi doświadczeniami.
Pozdrawiam ciepło
E.
Brawo… brawo dość już tej nienawiści. Ostatnie wydarzenia pokazują jak machina się nakręca. Jus Kochana masz siłę… Masz moc… i przekazujesz ja dalej… ❤❤❤ Kolejny mega wpis…czekam na kolejne.
Pozdrwiam ciepło
Czasami niestety jest się w takiej czarnej d…, że nie ma odwrotu. Choćby chciało się zrobić krok do przodu w którąkolwiek stronę nie można. Marzę, żeby cofnąć czas, ale nie da się. Skończyłam studia, które dają pracę jakiej nie chciałabym już wykonywać. Mam męża i małe dziecko. Mieszkamy w jego rodzinnym domu na piętrze, rodzice na dole. Nie mam tu nikogo. Żadnej koleżanki, sąsiadki którą znam od lat, rodziny. Tęsknię za czymś… za kimś kto porozmawia ze mną, kogo będę mogła wysłuchać a ona mnie. Rodzice się rozstali. Mama jest mało doświadczonym kierowcą i boi się jechać do mnie te 60km. Tata tłumaczy się, że mnie nie odwiedza bo zajmuje się swoim chorym tatą. Nie pracuje, bo córka jest jeszcze mała i chciałabym z nią być jeszcze. A tak wogole to boję się ją jeszcze puszczać do żłobka, bo boję sie szpitali. Jestem przerażona kiedy ma nawet kaszel. Wiem to chore, ale tak mam. Mąż ma chore kolano i czeka na operację. Dorabia na fuchach. Nie ma co cały dzień. Córcia jest bardzo temperamentna, na ,,nie,, reaguje wrzaskiem. To nie jest krzyk. Nie nawidze patrzeć w lustro. Chcialabym coś zrobić z włosami, kupić sobie coś ładnego, pójść na oczyszczanie twarzy. Nie stać mnie. Wolę kupić córci co jedzenia, ubrania. Teściowie nic mi nie pomagają. Tłumaczą się że tu boli tam strzela, że nie nadążają za małą, że krzyczy i robi bałagan. Do tego WSZYSTKIEGO tesciowa zazdrosna jest o swojego syna. Do rodzicow ni moge sie przeprowadzić bo nie maja warunków. Chcialabym mieć swój mały parterowy domek. Chcialabym uciec z tego miejsca.
Kochana a mąż? Jest opcja żeby zbliżyć się mocniej z mężem, żeby to właśnie z nim rozmawiać? Powiedzieć szczerze co czujesz, bez pretensji i wyrzutów, prosto z serca. Byłam w podobnej sytuacji, nie jeden do jednego ale trochę podobnej i gdyby nie wsparcie właśnie partnera to nie wiem co by było. Każda mama boi się o swoje dziecko, nie lubi i przeżywa kiedy ono choruje ale to jest nie do przeskoczenia, jeśli nie w żłobku, to odchoruje w przedszkolu. Co do „nie” i wrzasków to też naturalny etap, przechodziliśmy to, wiem że to ciężkie. Każda, nawet najgorsza sytuacja kiedyś mija, wszystko się ciągle zmienia, może coś niedługo ruszy, pomału kroczek po kroczku, trzymam kciuki za Ciebie! :*
Rozmawiałam z mężem nie raz. On pobawi się z mała chwilę i to jego cała opieka. Musimy tu mieszkać bo na czynsz lub budowę nowego domu nas nie stać. Dziękuję za słowa wsparcia. To bardzo miłe. U nas taka sytuacja trwa już dlugo a nie zapowiada się lepiej. Może kiedyś będzie, ale psychicznie jest bardzo źle. Boję się, że nie wytrzymam.
Ciężki czas bardzo. Ostatni tydzień to jakiś koszmar.Kiedy tworzyliśmy z ludźmi to wielkie serce na placu Solidarności to coś we mnie pękło dopiero doszło tak naprawdę do mnie jak wielka tragedia się wydarzyła .Utwór który puszczono tego wieczoru sprawił, że wszyscy wkoło płakali .Niesamowita chwila. Nie wiem dlaczego ludzie tak się krzywdzą i nienawidzą -nie pojmuję tego. Szczerze mówiąc rozmyślałam nad tym aby polikwidować konta społecznościowe szczególnie na FB mam dość czytania i oglądania tej nienawiści .Dobrze ,że są takie miejsca jak to w których człowiek może się czuć bezpiecznie .Dziekuję za Naglowska.pl
Pani Justyno, fantastycznie że zaczęła Pani pisać blog i dzielić się z nami swoimi przeżyciami i przemyśleniami. Obserwuję od dawna Pani profile społecznościowe i uwielbiam Panią! 🙂 Dziękuję za wszystkie słowa, zdjęcia. A tutaj dziękuję za podjęcie tak ważnego tematu jakim jest depresja, ale też za to że pokazała Pani ludzką twarz Kobiety którą możemy zobaczyć w telewizji i prasie, która jest piękna i zaradna, a jednocześnie ma problemy jak niejedna z nas. Pisze Pani otwarcie o „czarnej dupie”, o terapii, o różnych bolączkach i słabościach. W czasach kiedy łatwo można pomyśleć że wszyscy wokół ze wszystkim świetnie sobie radzą to cenny głos. Pani postawa daje siłę. Proszę nie przestawać pisać ! Ściskam mocno!
To takie trafne porownanie, ta opieka nad roslinami do relacji z drugim czlowiekiem, ze tak siedze teraz i mysle o tych zaleznosciach. I o swoich roslinach. 🙂 Od roku, moze dwoch czuje, ze mam w koncu wlasciwe podejscie do nich. Odwdzieczaja mi sie naprawde wspaniale! Uswiadomilam sobie, przy okazji tych rozmyslan, jaka dluga droge przeszlam przez kilka lat, jak sie zmienilam. Nawet nie zdawalam sobie sprawy, jak bardzo.
Dobrze, ze piszesz. Chociaz na insta, te slowa pod zdjeciami to jak maly blog ale tutaj jest pelniej.
I oczywiscie piekne zdjecia. :*
Ja również czekam z kolacją i wstaję bardzo wcześnie rano by zrobić kawę i śniadanie, bo mój mąż rano jest niestety nieprzytomny . I tez czytam mu na glos. Pozdrawiam!
Ciekawa metafora relacji, chyba jest w niej dużo prawdy, ale jak od wszystkiego w życiu chyba mogą być wyjątki. Można skrzyżować swoje drogi z kimś raz na dłuższy czas i dużo sobie w tym momencie dać, aż do następnego razu, tak mi się wydaje.
Dokładnie tak, chodziło mi bardziej o to, że czasem trzeba po prostu pozwolić komuś odejść. Bez żalu… 🙂 Można też skrzyżować swoje drogi ponownie, jak ja i mój narzeczony i… zobaczymy co dalej 🙂 Pozdrowienia!
Dziękuję.
Droga, czy możesz polecić mi ośrodek do którego uczęszczałaś na spotkania grupowe? Skończyłam właśnie terapię indywidualną i czuje, ze nadal potrzebuje wsparcia, ale w innej formie.
Z góry dziękuję
Powinnam czytac literaturę na kolejny egzamin z psychologii..a zaczytałam się w tekstach na Twoim blogu..jestem pewna ze jak trafie na pytania pt z życia wzięte to treści pisane przez Ciebie pomogą mi w odpowiedzi na nieTrzymaj kciuki za moja sesja natomiast ja trzymam za kolejne wartościowe wpisane przez Ciebie na bloga✌
Wszystko co napisałaś, znam… czuję każde słowo, do każdego stwierdzenia mogłabym się odnieść, czuje radość, ulgę i dumę, że miałam odwagę pójść na terapię. Nadal jestem w tym procesie, w samiutkim jego środku, choć nie wiem czy to środek, czy początek, czy jestem bliżej końca. Nie ważne, bedzie trwał ile potrzeba. Przerabianie lęku trwa, nie tylko lęku…
Cudownie to czytać, bo pomaga!! Gratuluję nam obu!!!
Justyno droga, temat mi bardzo bliski ze względów turbulencji w życiu moim i bliskich w ciągu ostatnich kilku lat… czytam kawałek po kawałku i chłonę całą sobą. Tak dobrze dobierasz słowa, że aż przechodzą mnie ciarki…
Jak dobrze, że pani o tym pisze…mimo że takich tekstów powstało mnóstwo…natomiast ja, pierwszy raz spotykam taki, który napisany jest tak po ludzku, tak prawdziwie…daleko mi do podjęcia decyzji i zrobienia pierwszego kroku, aby uporządkować swoje Ja, choć i tak uważam za swój mały sukces, że już mam świadomość że trzeba bardzo pani dziękuję
Dziewczyny nie chxe zanudzac..
Bo juz tu pisalam..troche o Sobie..
Mysle ze ten temat jest bardzo bliski dla polowy populacjii
My kobiety jestesmy bardxiej narazone..na chora dusze..
Bo tak to nazywam..
Jestesmy nadwyraz wraxliwe..perfekcyjne..porzadnickie Zyjemy Zadaniowo..
Nie radzimy Sobie..w pewnym.momencie
Bo zycie nas przerasta..obowiazki
Mi Doktor..powiedziala jedno zdanie..Wazne
Ze chodowalam..z wielkim zangazowaniem..Swoja nerwice..po czym tezyczke..
Kazdego dnia..wypracowywalam to w Sobie…pielegnowalam co najgorsze..
Zawsze jest swiatelko w tunelu..
Wymaga to czasu pracy
I przede wszystkim..przewartosciowania
pewnych rzeczy..sytuacji..
To..zmiana sposobu myslenia
Ciezko wprowadzic w zycie..jak od wielu lat..zylo sie schematowo
Mialo przyxwyczajenia
Ale mozna..trzeba miec tylko dobrych ludxi wokol Siebie..
To ze mamy mozliwosc..za Sprawa Justyny..:)..Ktora.rewelacyjnie prawdziwie..opowiada..Dajemy odwage innym..aby pomyslec..zastanowic sie.aby sie otworzyc..
Pozdrawiam Was Cieplo..
I W Nas Sila..dziewczyny..:)
Dziękuje za ciąg dalszy. Dołączam się do prośby powyżej odnośnie polecenia miejsca, gdzie uczęszczała Pani na grupę. Jeśli byłoby to miejsce, gdzie mają kontrakt z NFZ, to już w ogóle byłoby cudownie. Będę wdzięczna za odpowiedź.
Dziekuje za ten post. Sama stoje w miejscu po terapii i czuje, ze moje kroki powinny zmierzac w kierunku grupowej. Skupiam sie na tym, zeby pamietac, ze jestem wazna i godzic z tym, ze czasem jest lepiej, a czasem trudniej. Sciskam mocno!
Justyna, jakbym czytała o sobie 😉 Z tym, że ja zmieniałam lekarzy, terapeutów jak przysłowiowe rękawiczki. Bo ten da mi inne leki – oczywiście lepsze i skuteczniejsze, to ten terapeuta lepiej mnie zrozumie i pokieruje w którą stronę mam iść. Parę lat zajęło mi zrozumienie sensu terapii. To nie psycholog ma prowadzić i mówić co robić. To ja sama mam do tego dojść. Dogrzebać się do swojego wnętrza, odkopać kawałek po kawałku co boli moją duszę i poczuć… to klu problemu. POCZUĆ. Przeżyć. Pozwolić sobie na odczuwanie. Nazywanie uczuć. Pobyć z tymi uczuciami, pomyśleć skąd się biorą, dlaczego tak bolą. Zgadzam się z Tobą w tysiącu procentach – leki tłumią uczucia. Przez lata byłam na lekach przeciwdeprecyjnych. Bałam się odstawić. Moja Siła Wyższa spowodowała tak, że z dnia na dzień musiałam je odstawić. To był szok dla organizmu. Ale … zaczęłam czuć. Zaczęłam czuć lęk przed ludźmi, bałam się wielu rzeczy. Ale też zaczęłam czuć radość, miłość, bliskość, ciepło, spokój. Uczę się i pracuję dalej nad sobą. Poczuć spokój duszy, złapać kontakt samej ze sobą – piękna i nieoceniona radość. Pozdrawiam. Paulina
Trzy dni temu doszłam do ściany, świat rozsypał się na milion kawałków. Dziś idę na pierwsza wizytę do psychiatry, terapeuta tez już umówiony. Boje się cholernie ale jednocześnie zadaje sobie pytanie: dlaczego tak długo nie słuchałam i oszukiwałam samą siebie? Nie jestem w stanie tego ogarnąć, jest ciężko ale wiem, ze będzie lepiej. Musi.
Dziękuję za ten tekst.Moją rodzinę również zaatakowała ta podstępna choroba.MÓJ kochany mąż się z nią zmaga.Kilka zdań z Twojego tekstu pomoże mi jemu bardziej pomóc.Dziękuję i Pozdrawiam
Pisałam to już, ale muszę powtórzyć – najlepszy tekst ostatnich miesięcy jaki czytałam! Wracam do tego tekstu sobie czasami, wyrywkami, żeby przypomnieć sobie np. w taki dzień jak dziś, że fajnie jest być kobietą!
Napisane w punkt. ja sama nie potrafie okreslić stanu w jakim jestem. Ale jest mi źle, jest mu smutno, czegos mi brak a przecież wszytsko mam, wspaniały dom, cudownego meża, cudownego syna, niby jestem szczesliwa a tesknie za czyms. Najgorsze jest to, ze chce udowodnic, ze nic mi nie jest a jednak …. Jus jakie to wszytsko skomplikowane… dobrze, ze jesteś…
Uwielbiam Panią czytać i podziwiam za odwagę. W czasach gdy wszyscy pokazujemy siebie głównie w dobrych chwilach i ujęciach, Pani jest niczym biały kruk. I wtedy zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy sami.
Nie mogę jeszcze powiedzieć, że depresja jest moim problemem, ale na pewno wszechogarniający smutek. Boże jak bardzo jestem smutna, jak dawno nie czułam się naprawdę szczęśliwa. Jedyny jasny punkt w moim życiu to córka i gdybym mogła, trzymałabym ją przy sobie non stop bo tylko przy niej czuję jeszcze co to radość. Gdyby nie ona, na pewno odeszłabym już od męża, ale nie chcę jej łamać domu, który uważa za dobry i działający. Ja tak nie uważam – ja jestem nieszczęśliwa. A jeszcze do niedawna pytał mnie często: „jesteś szczęśliwa?” i zawsze odpowiadałam „tak” – bo tak było. A potem przestał pytać, a ja przestałam się tak czuć. Nie wiem co mam zrobić z własnym życiem, nic nie sprawia mi radości, unikam ludzi albo przesadnie się nimi otaczam i jestem duszą towarzystwa. Chcę do córki…
Dziękuje Justynko, ze jesteś. Jak czytam ten post to czytam to co czuje. Tylko Ty jesteś świadoma i odważna kobieta i podziwiam Cie bardzo. Mi brak odwagi.
To piękny i trudny tekst…trudny bo to nie „tekst” tylko kawałek życia utrwalonego w ten sposób. Bardzo potrzebny i bardzo mądry! Dziękuję za niego! Uczę się depresji od wielu wielu lat, najpierw chorował mój mąż i ta walkę przegrał… Zostałam sama z małym człowiekiem zadającym wiele pytań pozostawionych bez odpowiedzi.
Kiedy zachorowało poczułam się tak jakbym stała na tym dywaniku , o którym Pani pisała… nie wiedziałam co się dzieje, to był cios, na który nie byłam przygotowana. usłyszałam „depresja, zaburzenia emocji, autoagresja, anoreksja” DZIECKO! I mogłabym tu napisać teraz bardzo wiele na temat trudnej drogi jaką przeszłam, walki o zdrowie, o dobrych dziecięcych specjalistów, musiałam (i ciągle to robię) , bez końca tłumaczyć , że te utarte slogany „piękna pogoda , weź się uśmiechnij, ogarnij, inni mają gorzej” itd. – nie działają! I jeszcze strach, ten który się rodzi , kiedy człowiek myśli o odrzuceniu przez rówieśników, o zaszufladkowaniu, o tej niepożądanej inności … Wspierałam swoje dziecko, konsultowałam każdą decyzję, trafiłam na świetnego pediatrę który zadziałał z niezwykłą delikatnością, wiele razy stawiałam czoła różnym sytuacjom, w szkole czy wśród najbliższych, układałam dietę , przygotowywałam odpowiednie posiłki. Wychowałam pięknego, dorosłego już, mądrego człowieka. A leki? Bierze leki i odwiedza regularnie lekarza, funkcjonuje normalnie, jak każdy kto potrzebuje pomocy, jak cukrzyk z insuliną tak chory na depresje z serotoniną – trzeba mieć szeroko otwarte oczy , dużo empatii i miłości i wtedy, można żyć z depresją tak jak z każdą inną chorobą. Jest trudno ale nie jest beznadziejnie! Piszę z perspektywy osoby, żyjącej obok, z … wiem, rozumiem, i kiedy mówię „będzie lepiej, poradzimy sobie” to mówię, to o czym jestem całą sobą przekonana. Dobrze jest o tym mówić, dobrze jest mieść świadomość tego czym jest depresja, żeby pomóc mądrze a nie dokładać choremu, który i tak ma już wystarczająco sporo ciężaru do dźwigania. Pozdrawiam i życzę samego dobra i siły !
Bardzo chciałam skomentować Pani wpis a gdy przyszło do stukania w klawiaturę to nie wiedziałam już co napisać. Może to dlatego, że tak wiele zdarzeń o których Pani pisze opisuje moją codzienność:
– odwożenie dziecka do przedszkola i powrót do łóżka;
– bezsenność lub pobudka z ogromnym uczuciem lęku;
– uczucie pustki;
– niska samoocena;
– brak wiary w siebie i w sens istnienia na tej Ziemi;
– nie pamiętam kiedy coś mnie cieszyło.
Podziwiam, że podejmuje Pani trud walki z tym co się dzieje. Ważne, że Wie Pani już do kogo się może zwrócić o pomoc (mam na myśli lekarza) i jakie zachowania mogą pomóc w powrocie do normalnego funkcjonowania (terapia, medytacja, leki).
Chciałabym mieć takie wsparcie, bo wtedy jest duża szansa na wyjście z tego… Póki co jestem z tym sama.
Mimo to, ze jestem duzo mlodsza to codziennie borykam sie z podobnymi problemami. Studia, praca, dbanie o mieszkanie oraz narzeczonego. Jak tak pisze to nie wydaje sie duzo ale monotonia zycia i nawal obowiazkow jaki mam w tak mlodym wieku dobija. Wchodze na media spolecznosciowe i widze, jak moi rowiesnicy chodza na imprezy, bawia sie, ogolnie korzystaja z zycia a ja ledwo sie wyrabiam, zmuszenie sie do tego wszystkiego jest okropnie trudne ale wiem, ze musze to wszystko zrobic, nikt mnie nie zastapi, nikt nie ugotuje obiadu, nikt sie za mnie nie nauczy ani nie posprzata, nie zaplaci rachunkow. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze mam wrazenie, ze nie mam wsparcia, narzeczony za kazdym razem jak wieczorem poloze sie do lozka i nie mam sily juz nawet wstac po picie to twierdzi, ze to z lenistwa bo nie widzi tego ile robie w ciagu dnia i nie widzi, jak trudno jest mi przetrwac w tym swiecie. Mialam lepsze okresy ale psychika podupada jak ma sie za duzo na barkach i nawet fizycznie moje cialo juz sie poddaje.
Znam wiele osób, które doświadczają stanów depresyjnych, zadna z nich nie ma sił na to, zeby w tym okresie wygladać tak dobrze jak Pani na załączonym zdjęciu.. Życzę duzo siły i wytrwałości. Pozdrawiam
Teraz już rozumiem dlaczego czuję w Tobie bratnią duszę. Borykam się z problemem sama. Nie byłam nigdy u żadnego specjalisty, który zdiagnozowany u mnie depresję. Miewam stany smutku ostatnio bardzo często. Zauważyłam, że nie potrafię cieszyć z czegokolwiek. Bliscy mówią, ty zawsze szukasz dziury w całym. Masz tyle a ciagle jesteś niezadowolona. Tak właśnie jest, bo nie cieszy mnie nic. Próbuję robić sobie przyjemności, przestawiać głowę, ale to na nic. Zamęczam moich najbliższych, mam poczucie, że jestem dla nich tylko ciężarem. W mojej głowie ostatnio panuje stan lęku, niepokoju jakby coś za chwilę miało się złego stać. Wyczekuję i chcę, żeby się już wydarzyło. Okropny stan. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Ja popełniłam ten błąd. Poczułam się super i odstawiłam po trzech miesiącach lek bez konsultacji z psychiatrą
Dostarczyłam sobie takiej huśtawki hormonalno-emocjonalnej jakiej nie miałam nawet przed epizodem depresyjnym.
Biorę znów. Kiedyś uważałam, że to słabość, teraz wolę brać coś co mi pomaga niż schizować się i mieć lęki każdego dnia…Z nimi również czasem czuję się gorzej lub bardziej zalękniona np. o przyszłość dzieci. o ich zdrowie. Ale łatwiej mi się do tego przyznać i to też pomaga. Mówienie co nas boli i że jest mi źle…
Dziękuje za ten post…
Krótki wierszyk tu przytoczę,
Może Cię tym dziś zaskoczę.
Mam chorobę SLA.
Śmiertelna to choroba.
Jeśli możesz, wrzuć dotację.
To wystarczy na rehabilitację.
Dzięki niej dłużej będę żył.
Aby cud się przytrafił.
Bo prowadzone są badania.
Do choroby pokonania.
Wpłać choć dychę jeśli możesz.
Bardzo mi w sposób ten pomożesz.
I choć wcale się nie znamy.
Wspólnie sobie pomagamy.
Bo w przyszłości, oby nie.
Ty będziesz potrzebował mnie.
Jeśli możesz powiadom znajomych.
Żeby było jak najwięcej uświadomionych.
Że ta dycha, taka mała.
Taką siłę będzie miała.
Więc do boju, jeśli chcesz.
I mi chętnie pomożesz.
Dzięki za wszystko i pozdrawiam serdecznie.
Piotr Geba.
Wierszyk napisał marcin – Przyjaciel Piotra. Piotr sam tego już nie zrobi. Poniżej zamieszczam link do strony, gdzie można wesprzeć Piotra. Bardzo Prosimy jeśli to możliwe o udostępnienie linku przez Facebooka swoim znajomym.
Życzę Wam w imieniu Piotra i swoim dużo zdrowia i wszelkiej serdeczności w Nowym 2020 Roku.
Największym problemem dla Piotra jest stała pozycja leząca. Piotr marzy o wózku inwalidzkim elektrycznym (ELEKTRYCZNY WÓZEK INWALIDZKI EXCLUSIVE DE LUXE (PCBL 1610/1810), dzięki któremu mógłby więcej czasu spędzać w pozycji siedzącej co ułatwiłoby mu odkrztuszanie wydzieliny i przyjmowanie pokarmów. W chwili obecnej Piotr ma zwykły wózek szpitalny i mimo posadzenia Piotra na taki wózek Piotr jest w stanie wytrzymać kilka minut ponieważ jego słabe mięśnie nie są wstanie utrzymać ciała w pozycji siedzącej. Dzięki specjalistycznemu wózkowi przystosowanemu do choroby SLA Piotr miałby zapewnioną stabilizację całego ciała. Koszt takiego wózka wynosi 16 000 zł. Jest to kwota niemożliwa do zdobycia dla Piotra w chorobie dlatego prosimy o przekazanie 1% na zakup wózka inwalidzkiego.W celu gromadzenia środków pochodzących z 1% podatku Darczyńcom podawać należy:Nr KRS Fundacji „Złotowianka”: 0000308316 W rubryce CEL SZCZEGÓŁOWY 1%: imię i nazwisko podopiecznego oraz login:Piotr Geba G/144
Kochana Justynko, kochane dziewczyny i chłopaki, nie będę się rozpisywać, bo to, co napisane, to już bardzo wiele…. Dodam tylko mój własny sposób na spotkania z Madame Depresja. Pomaga mi akupunktura i moja ukochana doktor medycyny orientalnej. Dzięki niej poznałam kuchnię pięciu przemian, zioła i zapachy, które mocno mnie wsparły w negocjacjach z M.D. Może również Wam przyniesie moc dobra? Pozdrawiam ciepło. Iza
Attrɑctive ccomponent to content. I sіmⲣly stumbled upon yⲟur web site and
in accewssion capital to claim that Iget in fact enjoye account your
weblog poѕts. Anyway I’ll be subscribig for your feedss and evеn I achievement you get entry to ⅽ᧐nstantⅼy
fast. http://arkay.se/Jasa_Marketing_Online_Hemat
Ale sie cieszę na te teksty! <3 Piękna forma ;**
dobrze mi znane te stany, Ehh… ale przecież nowy rok to nowa ja! miło się czyta 🙂 czekam na więcej!
Ale super! Czekam już na kolejny wpis! :*
Świetny tekst! Już po samym przeczytaniu humor lepszy i jeszcze chce się lecieć na siłkę Pozdrawiam i czekam na więcej.
Świetny tekst! Już po samym przeczytaniu humor lepszy i jeszcze chce się lecieć na siłkę! 🙂 Pozdrawiam i czekam na więcej.
Pani Justyno, super tekst, czekam na więcej:) Powodzenia i trzymam mocno kciuki za Panią 🙂 Niech ten rok będzie łaskawy 🙂
Brawo ty! Ja lubię dygresje, więc na pewno będę zaglądać. A ze sportem…chyba każdy tak ma. Niby pragniemy endorfinowego haju i dobrze pamiętamy jego smak, a jednak leniwe ego sabotuje nasze pragnienie… człowiek lubi komplikować sobie życie 😉
Powodzenia i wytrwalisci!Czekamy na kolejne wpisy!
Będę zaglądac. Pozdrawiam serdecznie
super ::)
Jestem już ciekawa kolejnych wpisów. Będę zawsze
Idę na siłkę, obiecuje
Trzymam kciuki! Wszystkiego dobrego i powodzenia!!!
Witaj w 2019..ktory bedzie super..bardzo sie cirsze..dostaniesz chyba moim GURU…dzieki Tobie zaczynam lubiec czytac!..tak mocno pozytywnie wciagaja Twoje teksty..sa poprostu cudne….a poza tym bedziesze ta osoba ktora wyciagnie mnie wlasnie z takiego fizycznego letargu…az trudno uwierzyc ze bylam sportowcem….dlatego Justyna pisz pisz pisz…jestes ukojeniem dla Duszy..pzdr mocno z Berlina Dominika
Dodaję do ulubionych.
Genialnie! czekamy na wiecej!
Zatem oby spelniły nam sie wszystkie marzenia!#2019
Witam,
cieszę się, że zaczęłaś pisać bloga myślę,że będziemy tu wszystkie czuć się dobrze
Proszę pisz jak najczęściej
Zapowiada się cudnie
🙂 zagoszczę tu na dłużej.
Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam 🙂
bardzo fajnie się to czyta 🙂 pozdrawiam serdecznie
Super pomysł, trzymam kciuki u mnie z samodyscypiną sportową beznadziejnie… kalendarz ma te możliwość, iż rączka przesuwam ten pierwszy dzień powrotu do biegania …. oj przesuwam. Jutro jest ten kolejny pierwszy dzień powodzenia z przyjemnością bede tu wracać.
Miło się czyta jak zawsze zresztą. Czekam na więcej ☺☺☺!Pozdrawiam w Nowym Roku
No w końcu jest blog!
Bardzo lubię Twoje opisy na insta, więc rozpisuj się śmiało – z przyjemnością będę zaglądać.
Pozdrawiam
Kamila
Trening okazał się być przełomowy. Trzymam kciuki za kolejne wyzwania w 2019! Pozdrawiam noworocznie.
Super Jus! Trzymam kciuki <3
po przeczytaniu już drugiego opisu z wybranych lodowo zdjęć na Pani instagramie, miałam ochotę napisać „ładnie się Panią czyta, powinna Pani napisać książkę, chętnie ją przeczytam!” przeczytany felieton mnie zdecydowanie w tym upewnił, a na książkę poczekam:)
fajnie się czyta temat też blisko z tymi ćwiczeniami oraz samodyscypliną
chętnie będę czytać kolejne Twoje teksty
Samodyscyplina najtrudniejsza z dyscyplin sama coś o tym wiem mam już 2 miesięczna przerwę w ćwiczeniach i nie mogę się zmusić do powrotu…blog chętnie będę odwiedzać bo myślę że całkiem fajna z Pani Babka taka normalna…pozdrawiam i trzymam kciuki za samozaparcia
Bardzo fajnie się czyta, takie to od serca, szczere…daje do myślenia – „wyjść do ludzi” – to jest to!
Cieszę się Jus ogromnie, że stanelas na mojej drodze, życzę powodzenia i czekam na kolejne wpisy. Inspiracja i doping do działania, to coś czego często nam potrzeba, nie ma to jak wsparcie najbliższych.
Ale super! Jestem teraz na takim samym etapie ” motywacyjno sportowym” i takiego kopa mi trzeba! Dziękuję
Co do bloga, gratuluję, przyjemnie się czyta. Jakbym czytała siebie 😉
Och wymówki, to jest klasyk 🙂
Mnie często kojarzą się one z zachowaniem typowym dla dziecka: „Nie idę, nie chce mi się, w ogóle po co będę szła?”. Po czym następuje przerwa na małego foszka, dalej występuje zachęta w postaci bodźca (motywacja) i na koniec efekt WOW, ale było super! 🙂
Jakiś czas temu podeszłam do tematu pisania bloga, nawet bardzo regularnie pisałam bo tak czułam. Niestety w efekcie nie przetrwał. Tak miało być.
Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta i ogląda 🙂 Niech się dobrze plecie!
Jakbyś siedziała w mojej głowieMiałam cichą nadzieję,że ten opisany przez Ciebie,mega skomplikowany proces kiedyś minie(sam, oczywiście).Nic z tego . Będę tu z Tobą
Super się Panią czyta 🙂 życzę wytrwałości w postanowieniach i wszystkiego dobrego. Czekam na kolejny wpis 🙂
Z insta wylądowałam ⛷tutaj i to było dobre lądowanie
Też mam czasami fazę anty-wysiłkową taką tzw. NIEMOC, ale to mija i do BOJU
Pozdrawiam i do następnego wpisu
Hej Justyna 🙂 Znamy się (a raczej ja Cię znam 😉 ) ze szkoły do której chodza nasze dzieci. Nie bardzo wiem jak mogę się z Tobą skontaktować zatem spróbuję tutaj. A nuż widelec się uda 🙂
Proszę napisz do mnie maila – mam bardzo ważną sprawę. Jak możesz proszę również o skasowanie mojego maila, jeżeli takowy byłby dostępny w moim komentarzu.
Dziękuję :*
Pozdrawiam
Paulina
Czadowo! Chcemy więcej!
Masz w sobie potencjal, pisz Jus! Potrafisz do siebie przyciagac tlumy! Po prostu godne pioro!
Juz ciesze sie na nastepny wpis!!!
Justynko uwielbiam Cię czytać i oglądać i powiem Ci, że wiele nas łączy jesteś taką samą wariatką jak ja zapraszam do siebie na http://www.lovelaughlife.pl 🙂 Buziaczki Powodzenia w pisaniu !!!
Bardzo ciekawy wpis na blogu nie żałuję, że wstąpiłam na tego bloga, dzięki instagramowi <3
Bardzo dobry wpis, wiele z nas to przeżyło lub jest w trakcie „wychodzenia” . …. ❤
tekst bardzo potzrebny….niesamowite jak wiele z nas doświadcza podobnych emocji, uczuć….
Bardzo ważny temat, fajnie, że go poruszasz, nie boisz się publicznie pisać o swoich problemach. Oczywiście trafiłam tu poprzez Instagram, bardzo lubilam czytać Twoje przemyślenia pod zdjęciami i cieszę się, że postanowiłaś zrobić z tym coś więcej raczej nie zdarza mi się pisać komentarzy, ale mam nadzieję, że zmobilizuje Cię to do regularnego publikowania tu swoich spostrzeżeń. ściskam!
Też tam byłam…. ani leki ani terapia nie pomogły… pomógł rozwód z człowiekiem, przy którym straciłam całą siebie – ale nie tyrana, który się nade mną znęcał tylko kogoś, do kogo zwyczajnie, jak się okazało po wkroczeniu w dorosłe życie, po prostu nie pasowałam. A teraz jestem w ciąży z cudownym mężczyzną, który pozwalami mi być sobą i życie w końcu jest piękne <3
Droga Justynko, jak dobrze, ze jesteś 🙂 to o czym piszesz jest tak bliskie memu sercu. Sama mam za sobą dwuletnia walkę z depresja. To piękne, ze jako osoba medialna nie boisz się pisać o swoich przeżyciach. Dla wielu z nas ta choroba jest bardzo wstydliwa a najbliższe otoczenie nie rozumie dlaczego chorujemy. To dobrze ze pokazujesz ze warto o siebie walczyć i ze po najczarniejszych chmurach, na niebie może zaświecić słońce :). Czekam z niecierpliwością na cd. 🙂
Tak bardzo sie ciesze, ze zdecydowalas sie zalozyc ten blog. Twoja odwaga do mowienia otwarcie o sprawach, o ktorych tak wielu ludzi boi sie wspominac jest bardzo innym potrzebna. Dziekuje i czekam na cd..
To sie nazywa dobry poczatek! Szczesliwego Nowego Roku!
Dziękuję! :*
Super ważny temat, o którym warto mówić głośno i wyraźnie.
Piękny tekst! Aż się popłakałam, bo sama czuję się podobnie jak Ty 5 lat temu. Mam poczucie porażki i popełniania ciągle tych samych błędów. Bardzo chce uwierzyć, że w końcu będzie lepiej.
Justyna, często zaglądałam na Twojego Instagrama. Wstawiasz piękne fotki, masz lekki, cięty język, potrafisz przepięknie opowiadać o miłości, uczuciach, potrzebach itd. ostatnio jednak w moim życiu nie dzieje się najlepiej. Straciłam radość życia, nic mnie nie cieszy, mam dobrą pracę, piękny dom, wypasioną furę, fajne dzieciaki. Nic mnie nie cieszy, nic mi się nie chce. Z mężem też nie najlepiej mi się układa, bo jak tu się dogadywać z wiecznie nieszczesliwa, zrzędliwa babą, hmm. I szczerze to ostatnio zaczęły mnie drażnić Twoje wpisy. Wiecznie uśmiechnięta, ładnie ubrana, w ciągłych rozjazdach, na wiecznych wakacjach blondyna. Pomyślałam, co ona wie o życiu. Wszystko dostała na tacy, piękny nowy dom, faceta z kasą i pozycją. Dziś, przepraszam…. i odszczekuje wszystko co napisałam:) I zazdroszczę że odzyskalas radość życia i zarazasz nią innych. Może i ja wyjdę z tego letargu, i coś się zmieni. Pozdrawiam
Nie przestawaj pisac Tak dobrze, ze jesteś
robiąc mini-dedukcję z IG i programu na TCH – można wywniskować, że jest Pani osobą wrażliwą. Cudownie być wrażliwym i dobrym, ale to boli. czasemi 🙂
.
☺️
Bardzo dobrze sie czyta… Czekam na wiecej…✌
dziękuję pięknie!
Dziękuje. I czekam na więcej.
dziękuję!
Znam ten scenariusz, wszystkie emocje temu towarzyszące. Również miałam potrzebę zauważania przez innych, dokonywania wielkich rzeczy które się nie działy, oraz chciałam by otoczenie mnie dostrzegało i nie wiedzieć czego, zazdrościło mi. Też z braku finansów, udałam się do państwowej placówki. Chyba nie byłam gotowa na grupową terapię… Kilka lat później wszystko wróciło, już nie dałam rady sama ze sobą. Od ponad roku chodzę na terapię. Nie walczę z depresją, ale traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa, które tak na mnie wpłynęło. Zaczęłam odczuwać, pojawiły się uczucia inne niż towarzyszące mi przez całe życie lęk i samotność. Obecnie odkrywam Amerykę. Też piszę swoje przemyślenia, dla samej siebie. Mam chwile trudne, potwornego zmęczenia, znużenia, zniecierpliwienia. Proces łatwy nie jest, do tego trwa. Emocje, które mi towarzyszą bywają tak silne, że porównać je mogę do żałoby. Ale przenigdy nie wróciłabym do „poprzedniego życia”. W końcu czuję, że zaczynam żyć.
Pięknie! Dokładnie tak przechodziłam ten proces. I dokładnie tak jak Ty pomimo tego, że życie w prawdzie jest trudne i czasem bolesne, nie wrócłabym nigdy do dawnej wersji mnie. Kiedyś bardzo rozpamiętywałam co było i martwiłam się co będzie. a teraz tak bardzo doceniam i potrafię się cieszyć z tego co JEST TERAZ. Gratuluję Ci bardzo!
Piękna i wrażliwa kobieta❤️. Bardzo lubię Twoje posty na ig, cenię Cię za osobowość i bardzo kibicuję. Niech nic Cię nie zniechęci do dalszego działania. Drogi w życiu bywają kręte, ale ważne jest, jacy po tej wędrówce będziemy i jak nas ona ukształtuje. Tutaj widzę mocny kręgosłup. Sciskam
Pięknie dziękuję za komentarz! Ściskam mocno i życzę Ci wszystkiego co najlepsze!
Też tam byłam. Dziękuję za poruszenie tego tematu. Depresja jest postrzegana przez niektóre osoby jak „fanaberia”. Pamiętam mój dzień trzy lata temu, gdy nie byłam wstanie ruszyć się z łóżka. To przerażenie, że dopadła mnie jakaś straszna choroba…rak? A przecież dzień wcześniej niby normalnie funkcjonowałam, jeździłam rowerem… Od długiego czasu czułam dziwną niemoc i ta bezsenność! Ja, która całe życie powtarza, że łóżko to najlepszy kumpel:) Dzisiaj mam czystą głowę i bardzo pilnuję mojego komfortu psychicznego! Są gorsze dni, to normalne ale przyjęłam zasadę zdrowego egoizmu i najważniejsza jestem JA, bo JA „nieczynna” nie dam z siebie nic. Leżenie pod kocem będzie moim hobby. Jedno wiem i sprawdziłam to na sobie: nie pomogą nam żadne piguły, terapie (żeby było jasne, są bardzo potrzebne! Też korzystałam i zrobię to znowu jeśli tylko będzie coś nie tak!)) jeśli nie zmienimy diametralnie swojego życia, zachowań, partnerów, toksycznych ludzi, starych domów!!! Życzę nam powodzenia i siły:) czekam z niecierpliwością na c.d. i trzymam kciuki za Was:))) aaaa …i kocham dygresje, chociaż co niektórych to wkurza! i co z tego:)
Bardzo dziękuję, że zabrałaś głos. Cieszę się, że wyszłaś na prostą i żyjesz świadomie. Dla mnie nie ma nic ważniejszego niż świadomość moich emocji i potrzeb i umiejętność nazywania tego, co się ze mną dzieje. Świadome życie w prawdzie. I pozwalanie sobie na gorsze dni, ale już nie z pozycji biednej ofiary tylko świadomej swojej słabości kobiety. Trzymam kciuki i cieszę się, że do mnie zaglądasz!
Bardzo potrzebne!
dziękuję! <3
bardzo potrzebny wpis, czekam na wiecej
dziękuję!
Witam..
Zawsze chetnie szukam..i czytam..madre prawdziwe sprawy.
Ciesze sie ze..nie tylko w gronie przyjaciolek..ale i publicznie..dziewczyna..opowiada..O sprawach..ktore dla niektorych sa tabu..wzbudzaja wstyd..i slabosc
W kobietach wbrew pozorom jest sila..
Choc mezczyzni sa bardzo rowniez potrzebni..to my musimy..wspolnie trzymac harmonie…
Moze nie wpelni utozsamiam sie..z Twoimi przezyciami..
Ale sama na wlasnej skorze..doswiadczylam choroby..ktora nabylam…przez stres..niepewnosc strach..Tezyczka..stosunkowo mlody termin..malo o nim sie mowi..a cholernie powszedni..
Odebralo mi to pol roku aby dojsc do Siebie
Pozbierac sie na Nowo
Przestac sie bac Zyc..a problemy….ze spokojem rozwiazywac..lub poprostu je akceptowac..
My kobiety mamy ciezka Role..ciaglego pedu..perfekcji..Przywiazujemy sie..za szybko..boimi..Nie chce zanudzac….Bo nie taka moja Rola..
Poprostu dziekuje..ze..bylas prawdziwa..i..poruszylas..w taki sposob moja osobe..ze chce mi sie pisac….i Pisac..
Bardzo dziękuję za Twój komentarz! Cieszę się, że wyszłaś na prostą! Mocno trzymam kciuki za Twój spokój i uśmiech 🙂
Pozdrowienia!
Gosiu, bardzo przepraszam że tak Cię tu zaczepiam ale proszę napisz mi czy wiążesz stres, lęk z chorobą tężyczką? Pytam bo u mojego męża zdiagnozowano taką chorobę rok temu, generalnie po wielu badaniach dostał suplementacje i co jakiś czas kontrolne wizyty… nic poza tym, nawet tak naprawdę nie wiemy skąd to się pojawiło,. Teraz jak przeczytałam Twój komentarz połączyłam chociażby to, że mój mąż ma bardzo stresujący czas, dużo się zadziało i czy to możliwe że przez to? będę wdzięczna za kilka zdań odpowiedzi.
Witam :).
No wiec..po krotce bo to temat dla mnie rzeka.
Tezyczka to choroba ludzi nadwraxliwych..perfekcyjnych…Wielu lekarzy nie ma o tym pojecia
A my chorzy..chodzimy od lekarza do lekarza..robimy mnostwo..kosxtownych badan..Na ktore wydalam wszystkie Swoje oszczednosci…
Zaczyna sie niewinnie..ma takie szerokie spektrum..objawow
Ze czesto..mozna przypisac Sobie..przerozne choroby.
U mnie nastapilo to..po dlugotrwalym Stresie..pracy..przezyciach..ciaglym zamartwianiem sie..mysleniem..rozkladaniem zycia na czynniki pierwsze.
Doszlam do takiego punktu
Ze nie moglam wyjsc z domu..oprocz objawow neurologicznych
Wystepowaly rowniez objawy psychiczne
Leki..noce nie przespane
Napady paniki
Jestem osobom bardzo wesola..pracowita..
Aktywna
Spadlo to na mnie jak grom z nieba.
Bylo nie do pokonania samodzielnie.
Bylam wsciekla
Bo kompletnie nie moglam zyc
To mnie szalenie uwstecznialo..
Chce rowniez napisac ze kazdy ja przechodzi inaczej
Ale mysle ze w kazdym przypadku….jest wielki dyskomfort.
Polecam..artykuly Doktor Torunskiej Z Warszawy
Ona sie specjalizuje w tezyczce
Jestem pod jej opieka
Sa dwa rodzaje utajona i jawna..ja posiadam utajona..dotyka kaxdego organu..i ukladu nerwowego
Po poltora roku..ponownie u mnie objawy wystapily
No niestety trzeba zwolnic..odpoczywac
.poxytywnie myslec..i czesto wspomagac sie farmokologia
I obowiazkowo dawki konskie pierwiastkow
Magnezu ..potasu ..wit d.
Wapnia
Ale to zaleca lekarz prowadzacy
Trzrba zrobic badania na te pierwiastki..bo bardzo czesto niedobory powoduja..chorobe.
Da sie z Tym zyc..
Trzeba sie nauczyc
I Cieszyc Zyciem..
No niebezpieczny temat haha..bo juz mnie ponioslo.
Jezeli pomoglam to super..
I nie martw sie..
Wygon meza ns urlop..
Lub jedz z nom
W tej chorobie tez bardzo wazna role odgrywajs bliscy..
Ja msm corke..partnera..i pieska..:).
Oni dawali mi sil..aby walczyc
I nie poddac sie temu dziadostwu
A jest to bardzo podstepne..
I tak naprawde cale zycie na to sie pracuje
Poprostu jednni maja takie predyspozycje a inni nie
Monia..Cieplo Pozdrawiam.
Mądra kobieta 🙂 dodaje do ulubionych
dziękuję!
Dziękuję, że jesteś i piszesz. To pomaga.
Bardzo się cieszę!
Naprawdę super tekst…taki prawdziwy! Pozdrawiam Panią serdecznie!:)
bardzo dziękuję i zapraszam!
Będę tu z Tobą! Gratuluję i trzymam kciuki 🙂
dziękuję!
Dziękuję, że mogłam to przeczytać. Potrzebowałam tego!
Kochana, bardzo mnie poruszyłaś swoim postem – pewnie dlatego, że sama od lat borykam się z depresją falami, bezsennością i tym okropnym uczuciem, kiedy człowiek nie jest niczego pewien – swoich ocen, uczuć, miejsca, w którym się znajduje itd. Łączę się z Tobą i jesteś ogromną inspiracją (pewnie tylko nie dla mnie). Ale najbardziej podobał mi się fragment o realizacji postanowień noworocznych 2 dni przed początkiem 2019, bo u mnie było tak samo 🙂 dwa dni przed Sylwestrem zdecydowałam się zacząć ćwiczyć again. Z wielką dumą odbyłam drugi dzień z aplikacji z przysiadami, (pierwszy odbyłam w wakacje i ze wstydu nie usunęłam z telefonu tej aplikacji :p), a później pomaszerowałam na siłownię, w sylwestra również 😉
Fajnie jest tez poczytywać tutejsze komentarze, bo to jest naprawdę niesamowite – wszystkie jesteśmy różne i wszystkie takie same, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. Pisząc zatem ten komentarz postanowiłam się zmobilizować do kolejnego dnia z aplikacją/przysiadami, mimo ze dzień okropny – mały krok dla ludzkości, wielki krok dla mnie 🙂 pozdrawiam ciepło!
Justynko Kochana, przepraszam że tak poufale, ale mam do Ciebie tyle sympatii… Jesteś świetną babką, podziwiam pewność siebie, radość życia, ciepło i mądrość. Pisz, pisz, pisz koniecznie!!!Ciesze sie, że stworzyłaś to miejsce, że sie odważyłaś.
Jesteś cudowną, ciepłą Kobietą obserwuje Cię od pewnego czasu i trudno uwierzyć w to co napisałaś….czasem też tak się czuje!!! Chciałabym żebyś była moją inspiracją.Z niecierpliwością czekam na kolejny tekst!!!Pozdrawiam sedecznie i gratuluje zaręczyn!!!!
Z największą przyjemnością bede tu z TOBĄ. Cudownie czyta się Twoje wpisy Serdecznie pozdrawiam
Lubię Cię słuchać. Czytać. Oglądać. A ten tekst? Jestem teraz tam gdzie Ty już byłaś. Poczucie niezadowolenia z samej siebie i fakt ze to wpływa tez na postrzeganie mnie przez otoczenie. Wiem ze pomógłby własny biznes poczułybym się czegoś warta. Ale pomysłu brak. Sił brak. Jest tylko ten pierwszy krok czyli czuje ze muszę zmienić swoją postawę. Poczytam sobie co będzie w c.d.n 🙂
Cieszę się na tego bloga❤️ pozdrawiam ⭐
Lubię Panią czytać 😉 Mam nadzieję, że kiedyś zwyciężę ze swoją głową i ruszę z ćwiczeniami 🙂 Pozdrawiam i życzę powodzenia 🙂
Jak tylko pierwszy raz „wpadłam” na Ciebie na Instagramie, wiedziałam że jesteś inspirującą wspaniałą kobietą od której chce czerpać całe dobro i pozytywne nastawienie, które płynie z każdego Twojego wpisu. Lubię Cię słuchać, czytać, oglądać. A jak tak sobie patrzę, myślę – do tego właśnie dążę. Taka fajna, prawdziwa babka! I dzisiaj, kiedy czytam Twój wpis, dokładnie czuję każdą jedną emocję o której wspominasz, bo ja 4 lata temu też tam byłam. Czuję to moje ciało, które wiele w sobie dusiło i nie było w stanie funkcjonować. Ten czarny czas już za mną, i mimo że nie wspominam go dobrze, jestem mu wdzięczna za to, że był impulsem do zmiany. Zawalczyłam o siebie i jestem z tego bardzo dumna. Dzisiaj nadal to kontynuuje i tym bardziej bardzo Ci dziękuję za to, że dzielisz się z nami swoimi doświadczeniami. Dzisiaj jestem silną, niezależną, świadomą kobietą, kochającą siebie. Czekam na ciąg dalszy i ciepło pozdrawiam <3
Mam podobną historię z depresją za sobą, chociaż każda depresja jest inna. A teraz…teraz uczę się o depresji na Psychologii i chcę pomagać innym. Ktoś powie, na Psychologii są ludzie z problemami, pewnie częściowo jest to prawda, jednak ja nie wstydzę się tego, że jestem gdzie jestem. Depresja to choroba cywilizacji, nie jest fanaberią. Cieszę się, że mogłam przeczytać podobną historię do mojej.
Jest Pani inspirującą osobą. Życzę wszystkiego najlepszego i obiecuję zaglądać na bloga.
Pięknie wyglądasz i pięknie piszesz. Oby jak najwięcej Justyna. Jesteś mądra i szczęśliwa.
Hmmmm….Tez przeraza mnie to i brak slow..
Co sie dzieje z Tymi ludzmi..
Przeciez do szczescia tak malo potrzeba..spokoj..zrozumienie ..dobre slowo..mile slowo..Od 4 lat pomieszkuje w Londynie…jednym slowem..emigracja..
Kocham Polske..Warszawe..Xawsze..staram sie jak najlepsza wystawiac opinie
Wiem ze wbrew poxorom..to kraj mozliwosci
Warszawa to moje takie miejsce na ziemi..choc..urodzilam sie nad morzem..
Chce wrocic bardzo ns stale..
Ale jedyna rzecz wlasnie co mnie przeraz
To..zlo..zlo slowa i czynu..Choc wiele ludzi w Polsce to..Cudowni madrzy pracowici i wspaniali
Tacy..od ktorych czerpie sie inspiracje..
Mysle ze powinnismy glosno przeciwstawiac sie zlu..My kobiety..trzymac Razem..Dzialac wymieniac poglady..Sluchac sie..Wspierac..Pomagac..Radzic..
Ciezko tez natrafic na takie kobiety ktore..bez zaxdrosci..z czystym sercem..bede Staly murem jedna za druga..Ale mysle..ze Ja jestem szczesciara..Same cudowne kobiety sa w moim Zyciu..
Pewnie tez to kwestia doboru..
Teraz rowniez i Ciebie..Justyno ..do Nich Zaliczam..Bo sledze..i czytam..
I Zawsze jezeli tylko cos madrego..wpadnie mi do glowy to skomentuje..
Dobrym slowem..odpowiem..
Cieplo Pozdrawiam..
pięknie ubrałas w słowa to, z czym ja również wewnętrznie borykam się od niedzieli… to smutne, ze ludzie tę tragedie nadal traktują jako pretekst do walki, a nie powód do zawieszenia broni. Internet nas ogłupił, dał przyzwolenie na dezinformacje, nienawiść i niebezpieczna beztroskę. Życzmy sobie uśmiechu i serdeczności, tylko to jest w stanie uchronic nas od tego panującego szaleństwa…
Codziennie sobie powtarzam, że będzie dobrze. I codziennie dopadają mnie te złe wiadomości. O nikogo się tak nie boję jak o moje dziecko i codziennie mam nadzieję na lepsze jutro… mam nadzieję, że jeszcze nadejdzie
Również walczę…
Trzymaj się <3
Też dopadł mnie smutek, głęboki. Cieszę się, że jesteś i piszesz, to wszystko jest mi bardzo bliskie. Ściskam serdecznie
Kiedys ktos mi powiedzial, ze smutek jest czescia zycia – trzeba go przezyc … aby bylo miejsce na radosc – Justyno – dziekuje za Twoje mysli, slowa, obecnosc poprzez 'internet’ – slowa czasami sa smutne, ale sa tez – mam wrazenie znacznie czesciej (tak to czuje) – ogromna dawka pozytywnej energii! Jest w nich tyle szacunku i ciekawosci dla drugiego czlowieka, dla swiata w ogole, zachwytu nad pieknem niezwyklych miejsc, zdarzen i nad codziennoscia! bez kolorowania, tylko tak jak jest 'w zyciu’ !!! Wysylam ogrom pozytywnej energii dla Ciebie w kazdym sensie i natulam serdecznie <3
Mądra z Ciebie Dziewczyna, Jus.. tak życiowo mądra.. Ale życie jest ciężkie do udźwignięcia, samo w sobie, rozumiesz, chociażby ta matczyna odpowiedzialność za dzieci, ten lęk o ich los.. i przy braku „gry zespołowej”, słysząc często krytykę, niekonstruktywną, wiesz to się w człowieku odkłada, i nie każdy potr sobie z tym poradzić. Pisz Skarbeńku dalej, pisz, to się dobrze czyta. Pozdrawiam
Dziękuję! Będę pisać bo mi z tym przyjemnie a rozmowa z Wami – moimi czytelniczkami jest w tym wszystkim najfajniejsza 🙂 Pozdrowienia!
Bardzo dobrze, ze blokujesz osoby i kasujesz komentarze, które Cię obrażają. Nie chodzi o to, żebys trzymała osoby, które Ci tylko słodzą, schlebiają itp. Każdy ma prawo nie zgodzić się z poglądami, ale kwestia w jaki sposób to robi i jakiego języka używa. To jest Twoje podwórko i nie pozwól, żeby ktoś w nim srał. Sciskam
Tak będę teraz robić. Kiedyś bałam się, że ktoś mi zarzuci, że kreuję świat wokół siebie i że jest za słodko. Ale dlaczego ktoś ma mnie obrażać, kiedy nic mu nie zrobiłam? Nie ma zgody. To też wymagało pracy z mojej strony i przewartościowania poglądów. Ściskam!
Dziękuję za te mądre słowa. Od niedzieli jest mi bardzo smutno. Jestem wkurzona, ze taka piękna idea jaką jest WOŚP została naznaczona śmiercią niewinnego czlowieka. Na szczęście nie mam FB, a moje konto na instagramie jest półanonimowe, wiec nie czytam tych strasznych komentarzy. Popieram Twój sposób na walkę z hejterami. Pozdrawiam serdecznie. P. S. Świetnie się czyta to co piszesz. To jedyny blog, który czytam. ☺
Dziękuję 🙂 Dziękuję za Twoją opinię i za to, że tu zaglądasz. Smutki niebawem odejdą ale co zostanie… Ściskam!
Zaglądam czasem na Twój instagram, a tu taka niespodzianka. Że bloga piszesz. I ładnie piszesz. Od serca, i trafnie bardzo. Ja też jestem jakby rozsypana od paru dni. Nie ma we mnie złości, tylko głęboki żal i obawa o to co będzie tu dalej. Co się z nami Polakami porobiło, że tak się nie lubimy? Nie szanujemy. Nie rozumiemy. Boję się, że to prowadzi do jakiejś wielkiej tragedii. Że jakiś zły człowiek wykorzysta ten chaos u nas do niecnych celów. No nie chcę tak się nakręcać. Ale też mam 2 dzieci, dwóch małych dobrych chłopców, i chcę tylko by byli zdrowi, szczęśliwi i bezpieczni… Bądźmy dobrej myśli i dawajmy dobry przykład innym… Wszystkiego dobrego dla Ciebie fajna dziewczyno!
Wszystkiego dobrego i spokoju! Dziękuję, że czytasz. Zapraszam zawsze 🙂
Justyno, pięknie piszesz. Super się czyta Twój tekst i dobrze też dowiedzieć się, że nie tylko ja mam taką „głowę-cwaniarę” Obiecuję zaglądać na bloga. A klub, do którego zabrał Cię narzeczony rzeczywiście jest miód-malina
Hejt, a konstruktywna karytyka? Wyrażanie opinii, a krytykowanie ? Znaczenia tych słow ludzie powinni się nauczyć. Życie nie polega tylko na lajkowaniu i komentowaniu pięknych obrazków, a na wyrażaniu własnego zdania, które powinno być szanowne. Żyjemy w czasach pięknych obrazków, które zajmują więcej miejsca niż prawda, uczucia i emocje. Równowaga i zdrowe podejście do życie prowadzi do życia w zgodzie ze sobą i ludźmi z naszego otoczenia.
Dokładnie tak. Natomiast ja wychodzę z założenia, że opinię wyrażam wobec ludzi, których znam, wiem o nich więcej niż to co ze zdjęć. Nie zawsze mówię moim przyjaciółkom same słodkości. Kiedy nie podoba mi się to co robią to daję sobie prawo, żeby to wyrazić ale nigdy nie oceniam, tylko mówię o swoich odczuciach – jak ja się z tym czuję, kiedy to widzę np. I zawsze rozmawiam w sposób kulturalny, w taki, w jaki chciałaby, żeby ze mną rozmawiano. Natomiast chamstwa i nieproszonych opinii uczę się nie przyjmować i nie zatrzymywać nad ludźmi, którzy wylewają jad na innych. pozdrowienia 🙂
Justyna jesteś inteligentną i mądrą kobietą. Chętnie do Ciebie zaglądam i chłonę to co piszesz , to mi pomaga. Dziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i zapraszam po więcej 🙂
Użyła Pani bardzo trafnego stwierdzenia, że internet to fajna zabawka z której korzystać nie bardzo wiemy jak. Dostaliśmy też życie i nie wiemy jak żyć, nie umiemy, nie rozumiemy, błądzimy. Chciałabym, by każdy kto nie radzi sobie z życiem, miał odwagę skorzystać z pomocy fachowców. Chciałabym, by najbliższe otoczenie pomagało w tym procesie, a przede wszystkim dostrzegało, że bliska osoba potrzebuje pomocy.
Pozwolę sobie na małą dygresję, gdyż poczułam chęć podzielenia się tym co czuję, w związku z Pani działalnością w internecie.
Nie pamiętam już jak to się stało, że Pani posty na instagramie przykuły moją uwagę. Dziś wiem, że im więcej ich czytam, tym częściej odczuwam ulgę, radość, że ktoś w końcu odważył się pisać prawdziwie, bez owijania w bawełnę czym jest terapia, depresja, walka o siebie. Dla mnie samej, będącej na tej drodze, to olbrzymie wsparcie. To właśnie ta mała, codzienna radość. To jest niesamowite jak bardzo człowiek się zmienia, rewiduje swoje życie, a przede wszystkim staje się prawdziwy i zaczyna cieszyć się drobnostkami, w dodatku odczuwa.
Pamiętam jak bardzo ucieszyła mnie konwersacja z panem ochroniarzem na parkingu. Po tej pogawędce pan ochroniarz zawsze witał mnie promiennym uśmiechem. Niby zwyczajna rozmowa i uśmiech tegoż pana o poranku, tuż przed rozpoczęciem pracy, a dodawało mi przyjemnej lekkości oraz wyzwalało kolejne, miłe zdarzenia…
Cieszę się, że tu jestem! Czekam na kolejne posty! Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za to że piszesz. Czytam i dochodzę do wniosku że dla mnie też jest szansa.
Co prawda nie mam zdiagnozowanej depresji ale bywały momenty że było bardzo ciężko. Teraz od 3 miesięcy jestem na terapii indywidualnej i mam nadzieję że kiedyś będę potrafiła więcej się uśmiechać i cieszyć z tego co mam. Chociaż terapia czasami dotyka bardzo bolesnych tematów, uświadamia że trochę na własne życzenie zapędziłam się w kozi róg to widzę światełko w tunelu.
Jeszcze raz dziękuję że dzielisz się z nami swoimi doświadczeniami.
Pozdrawiam ciepło
E.
Brawo… brawo dość już tej nienawiści. Ostatnie wydarzenia pokazują jak machina się nakręca. Jus Kochana masz siłę… Masz moc… i przekazujesz ja dalej… ❤❤❤ Kolejny mega wpis…czekam na kolejne.
Pozdrwiam ciepło
Czasami niestety jest się w takiej czarnej d…, że nie ma odwrotu. Choćby chciało się zrobić krok do przodu w którąkolwiek stronę nie można. Marzę, żeby cofnąć czas, ale nie da się. Skończyłam studia, które dają pracę jakiej nie chciałabym już wykonywać. Mam męża i małe dziecko. Mieszkamy w jego rodzinnym domu na piętrze, rodzice na dole. Nie mam tu nikogo. Żadnej koleżanki, sąsiadki którą znam od lat, rodziny. Tęsknię za czymś… za kimś kto porozmawia ze mną, kogo będę mogła wysłuchać a ona mnie. Rodzice się rozstali. Mama jest mało doświadczonym kierowcą i boi się jechać do mnie te 60km. Tata tłumaczy się, że mnie nie odwiedza bo zajmuje się swoim chorym tatą. Nie pracuje, bo córka jest jeszcze mała i chciałabym z nią być jeszcze. A tak wogole to boję się ją jeszcze puszczać do żłobka, bo boję sie szpitali. Jestem przerażona kiedy ma nawet kaszel. Wiem to chore, ale tak mam. Mąż ma chore kolano i czeka na operację. Dorabia na fuchach. Nie ma co cały dzień. Córcia jest bardzo temperamentna, na ,,nie,, reaguje wrzaskiem. To nie jest krzyk. Nie nawidze patrzeć w lustro. Chcialabym coś zrobić z włosami, kupić sobie coś ładnego, pójść na oczyszczanie twarzy. Nie stać mnie. Wolę kupić córci co jedzenia, ubrania. Teściowie nic mi nie pomagają. Tłumaczą się że tu boli tam strzela, że nie nadążają za małą, że krzyczy i robi bałagan. Do tego WSZYSTKIEGO tesciowa zazdrosna jest o swojego syna. Do rodzicow ni moge sie przeprowadzić bo nie maja warunków. Chcialabym mieć swój mały parterowy domek. Chcialabym uciec z tego miejsca.
Kochana a mąż? Jest opcja żeby zbliżyć się mocniej z mężem, żeby to właśnie z nim rozmawiać? Powiedzieć szczerze co czujesz, bez pretensji i wyrzutów, prosto z serca. Byłam w podobnej sytuacji, nie jeden do jednego ale trochę podobnej i gdyby nie wsparcie właśnie partnera to nie wiem co by było. Każda mama boi się o swoje dziecko, nie lubi i przeżywa kiedy ono choruje ale to jest nie do przeskoczenia, jeśli nie w żłobku, to odchoruje w przedszkolu. Co do „nie” i wrzasków to też naturalny etap, przechodziliśmy to, wiem że to ciężkie. Każda, nawet najgorsza sytuacja kiedyś mija, wszystko się ciągle zmienia, może coś niedługo ruszy, pomału kroczek po kroczku, trzymam kciuki za Ciebie! :*
Rozmawiałam z mężem nie raz. On pobawi się z mała chwilę i to jego cała opieka. Musimy tu mieszkać bo na czynsz lub budowę nowego domu nas nie stać. Dziękuję za słowa wsparcia. To bardzo miłe. U nas taka sytuacja trwa już dlugo a nie zapowiada się lepiej. Może kiedyś będzie, ale psychicznie jest bardzo źle. Boję się, że nie wytrzymam.
Super jak dobrze widzieć ,że nie tylko ja mam takie problemy .Walka ze sobą to chyba najtrudniejsza z walk .Cudownie się czyta .
Ciężki czas bardzo. Ostatni tydzień to jakiś koszmar.Kiedy tworzyliśmy z ludźmi to wielkie serce na placu Solidarności to coś we mnie pękło dopiero doszło tak naprawdę do mnie jak wielka tragedia się wydarzyła .Utwór który puszczono tego wieczoru sprawił, że wszyscy wkoło płakali .Niesamowita chwila. Nie wiem dlaczego ludzie tak się krzywdzą i nienawidzą -nie pojmuję tego. Szczerze mówiąc rozmyślałam nad tym aby polikwidować konta społecznościowe szczególnie na FB mam dość czytania i oglądania tej nienawiści .Dobrze ,że są takie miejsca jak to w których człowiek może się czuć bezpiecznie .Dziekuję za Naglowska.pl
Pani Justyno, fantastycznie że zaczęła Pani pisać blog i dzielić się z nami swoimi przeżyciami i przemyśleniami. Obserwuję od dawna Pani profile społecznościowe i uwielbiam Panią! 🙂 Dziękuję za wszystkie słowa, zdjęcia. A tutaj dziękuję za podjęcie tak ważnego tematu jakim jest depresja, ale też za to że pokazała Pani ludzką twarz Kobiety którą możemy zobaczyć w telewizji i prasie, która jest piękna i zaradna, a jednocześnie ma problemy jak niejedna z nas. Pisze Pani otwarcie o „czarnej dupie”, o terapii, o różnych bolączkach i słabościach. W czasach kiedy łatwo można pomyśleć że wszyscy wokół ze wszystkim świetnie sobie radzą to cenny głos. Pani postawa daje siłę. Proszę nie przestawać pisać ! Ściskam mocno!
Ojejjjj… jak mi błogo po tym wpisie! Tak miło <3
To takie trafne porownanie, ta opieka nad roslinami do relacji z drugim czlowiekiem, ze tak siedze teraz i mysle o tych zaleznosciach. I o swoich roslinach. 🙂 Od roku, moze dwoch czuje, ze mam w koncu wlasciwe podejscie do nich. Odwdzieczaja mi sie naprawde wspaniale! Uswiadomilam sobie, przy okazji tych rozmyslan, jaka dluga droge przeszlam przez kilka lat, jak sie zmienilam. Nawet nie zdawalam sobie sprawy, jak bardzo.
Dobrze, ze piszesz. Chociaz na insta, te slowa pod zdjeciami to jak maly blog ale tutaj jest pelniej.
I oczywiscie piekne zdjecia. :*
Ja również czekam z kolacją i wstaję bardzo wcześnie rano by zrobić kawę i śniadanie, bo mój mąż rano jest niestety nieprzytomny . I tez czytam mu na glos. Pozdrawiam!
A ja chciałam tylko powiedzieć, że jest Pani super osobą.
Ciekawa metafora relacji, chyba jest w niej dużo prawdy, ale jak od wszystkiego w życiu chyba mogą być wyjątki. Można skrzyżować swoje drogi z kimś raz na dłuższy czas i dużo sobie w tym momencie dać, aż do następnego razu, tak mi się wydaje.
Dokładnie tak, chodziło mi bardziej o to, że czasem trzeba po prostu pozwolić komuś odejść. Bez żalu… 🙂 Można też skrzyżować swoje drogi ponownie, jak ja i mój narzeczony i… zobaczymy co dalej 🙂 Pozdrowienia!
Dziękuję.
Droga, czy możesz polecić mi ośrodek do którego uczęszczałaś na spotkania grupowe? Skończyłam właśnie terapię indywidualną i czuje, ze nadal potrzebuje wsparcia, ale w innej formie.
Z góry dziękuję
Powinnam czytac literaturę na kolejny egzamin z psychologii..a zaczytałam się w tekstach na Twoim blogu..jestem pewna ze jak trafie na pytania pt z życia wzięte to treści pisane przez Ciebie pomogą mi w odpowiedzi na nieTrzymaj kciuki za moja sesja natomiast ja trzymam za kolejne wartościowe wpisane przez Ciebie na bloga✌
Piękny tekst.Mnie niestety nadal wszystko przerasta. Pisz dalej może w końcu się zabiorę do kupy. Pozdrawiam
Wszystko co napisałaś, znam… czuję każde słowo, do każdego stwierdzenia mogłabym się odnieść, czuje radość, ulgę i dumę, że miałam odwagę pójść na terapię. Nadal jestem w tym procesie, w samiutkim jego środku, choć nie wiem czy to środek, czy początek, czy jestem bliżej końca. Nie ważne, bedzie trwał ile potrzeba. Przerabianie lęku trwa, nie tylko lęku…
Cudownie to czytać, bo pomaga!! Gratuluję nam obu!!!
Justyno droga, temat mi bardzo bliski ze względów turbulencji w życiu moim i bliskich w ciągu ostatnich kilku lat… czytam kawałek po kawałku i chłonę całą sobą. Tak dobrze dobierasz słowa, że aż przechodzą mnie ciarki…
Z niecierpliwością czekam na cdn Pozdrawiam
Jak dobrze, że pani o tym pisze…mimo że takich tekstów powstało mnóstwo…natomiast ja, pierwszy raz spotykam taki, który napisany jest tak po ludzku, tak prawdziwie…daleko mi do podjęcia decyzji i zrobienia pierwszego kroku, aby uporządkować swoje Ja, choć i tak uważam za swój mały sukces, że już mam świadomość że trzeba bardzo pani dziękuję
Dziewczyny nie chxe zanudzac..
Bo juz tu pisalam..troche o Sobie..
Mysle ze ten temat jest bardzo bliski dla polowy populacjii
My kobiety jestesmy bardxiej narazone..na chora dusze..
Bo tak to nazywam..
Jestesmy nadwyraz wraxliwe..perfekcyjne..porzadnickie Zyjemy Zadaniowo..
Nie radzimy Sobie..w pewnym.momencie
Bo zycie nas przerasta..obowiazki
Mi Doktor..powiedziala jedno zdanie..Wazne
Ze chodowalam..z wielkim zangazowaniem..Swoja nerwice..po czym tezyczke..
Kazdego dnia..wypracowywalam to w Sobie…pielegnowalam co najgorsze..
Zawsze jest swiatelko w tunelu..
Wymaga to czasu pracy
I przede wszystkim..przewartosciowania
pewnych rzeczy..sytuacji..
To..zmiana sposobu myslenia
Ciezko wprowadzic w zycie..jak od wielu lat..zylo sie schematowo
Mialo przyxwyczajenia
Ale mozna..trzeba miec tylko dobrych ludxi wokol Siebie..
To ze mamy mozliwosc..za Sprawa Justyny..:)..Ktora.rewelacyjnie prawdziwie..opowiada..Dajemy odwage innym..aby pomyslec..zastanowic sie.aby sie otworzyc..
Pozdrawiam Was Cieplo..
I W Nas Sila..dziewczyny..:)
Dziękuje za ciąg dalszy. Dołączam się do prośby powyżej odnośnie polecenia miejsca, gdzie uczęszczała Pani na grupę. Jeśli byłoby to miejsce, gdzie mają kontrakt z NFZ, to już w ogóle byłoby cudownie. Będę wdzięczna za odpowiedź.
Ja takze prosze o polecenie osrodka,lekarza. Niestety noe stac mnie na placenie za terapie. Czy jest mozliwosc prze nfz dostacc sie do grupy?
A ja przesyłam moc pozytywną wszystkim zagubionym i odnalezionym duszom https://m.youtube.com/watch?v=rNILzSopyDg cudne dźwięki od Tiny Turner i Beyond
Jedyna w swoim rodzaju! Dziekuje
Dziekuje za ten post. Sama stoje w miejscu po terapii i czuje, ze moje kroki powinny zmierzac w kierunku grupowej. Skupiam sie na tym, zeby pamietac, ze jestem wazna i godzic z tym, ze czasem jest lepiej, a czasem trudniej. Sciskam mocno!
Justyna, jakbym czytała o sobie 😉 Z tym, że ja zmieniałam lekarzy, terapeutów jak przysłowiowe rękawiczki. Bo ten da mi inne leki – oczywiście lepsze i skuteczniejsze, to ten terapeuta lepiej mnie zrozumie i pokieruje w którą stronę mam iść. Parę lat zajęło mi zrozumienie sensu terapii. To nie psycholog ma prowadzić i mówić co robić. To ja sama mam do tego dojść. Dogrzebać się do swojego wnętrza, odkopać kawałek po kawałku co boli moją duszę i poczuć… to klu problemu. POCZUĆ. Przeżyć. Pozwolić sobie na odczuwanie. Nazywanie uczuć. Pobyć z tymi uczuciami, pomyśleć skąd się biorą, dlaczego tak bolą. Zgadzam się z Tobą w tysiącu procentach – leki tłumią uczucia. Przez lata byłam na lekach przeciwdeprecyjnych. Bałam się odstawić. Moja Siła Wyższa spowodowała tak, że z dnia na dzień musiałam je odstawić. To był szok dla organizmu. Ale … zaczęłam czuć. Zaczęłam czuć lęk przed ludźmi, bałam się wielu rzeczy. Ale też zaczęłam czuć radość, miłość, bliskość, ciepło, spokój. Uczę się i pracuję dalej nad sobą. Poczuć spokój duszy, złapać kontakt samej ze sobą – piękna i nieoceniona radość. Pozdrawiam. Paulina
Gratuluje wpisu. Jesteś Wielka ! Trzymam kciuki. Pozdrawiam i Buziaki Wiola
Trzy dni temu doszłam do ściany, świat rozsypał się na milion kawałków. Dziś idę na pierwsza wizytę do psychiatry, terapeuta tez już umówiony. Boje się cholernie ale jednocześnie zadaje sobie pytanie: dlaczego tak długo nie słuchałam i oszukiwałam samą siebie? Nie jestem w stanie tego ogarnąć, jest ciężko ale wiem, ze będzie lepiej. Musi.
Dziękuję za ten tekst.Moją rodzinę również zaatakowała ta podstępna choroba.MÓJ kochany mąż się z nią zmaga.Kilka zdań z Twojego tekstu pomoże mi jemu bardziej pomóc.Dziękuję i Pozdrawiam
Pisałam to już, ale muszę powtórzyć – najlepszy tekst ostatnich miesięcy jaki czytałam! Wracam do tego tekstu sobie czasami, wyrywkami, żeby przypomnieć sobie np. w taki dzień jak dziś, że fajnie jest być kobietą!
bardzo mi się wpis podoba 🙂 dzięki
Dzień dobry droga Pani Justyno, czy może pani napisać, których psychoterapeutów warto wziąć pod uwagę w Warszawie? Będę wdzięczna z całego serca.
Droga Jus, jesteś bardzo odważną kobietą, podziwiam, szanuję i dziękuję, że mówisz o depresji głośno!
Napisane w punkt. ja sama nie potrafie okreslić stanu w jakim jestem. Ale jest mi źle, jest mu smutno, czegos mi brak a przecież wszytsko mam, wspaniały dom, cudownego meża, cudownego syna, niby jestem szczesliwa a tesknie za czyms. Najgorsze jest to, ze chce udowodnic, ze nic mi nie jest a jednak …. Jus jakie to wszytsko skomplikowane… dobrze, ze jesteś…
Uwielbiam Panią czytać i podziwiam za odwagę. W czasach gdy wszyscy pokazujemy siebie głównie w dobrych chwilach i ujęciach, Pani jest niczym biały kruk. I wtedy zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy sami.
Nie mogę jeszcze powiedzieć, że depresja jest moim problemem, ale na pewno wszechogarniający smutek. Boże jak bardzo jestem smutna, jak dawno nie czułam się naprawdę szczęśliwa. Jedyny jasny punkt w moim życiu to córka i gdybym mogła, trzymałabym ją przy sobie non stop bo tylko przy niej czuję jeszcze co to radość. Gdyby nie ona, na pewno odeszłabym już od męża, ale nie chcę jej łamać domu, który uważa za dobry i działający. Ja tak nie uważam – ja jestem nieszczęśliwa. A jeszcze do niedawna pytał mnie często: „jesteś szczęśliwa?” i zawsze odpowiadałam „tak” – bo tak było. A potem przestał pytać, a ja przestałam się tak czuć. Nie wiem co mam zrobić z własnym życiem, nic nie sprawia mi radości, unikam ludzi albo przesadnie się nimi otaczam i jestem duszą towarzystwa. Chcę do córki…
Dziękuje Justynko, ze jesteś. Jak czytam ten post to czytam to co czuje. Tylko Ty jesteś świadoma i odważna kobieta i podziwiam Cie bardzo. Mi brak odwagi.
Dziękuję, że napisała Pani ten tekst. Nie jest łatwo to prawda ale trzeba próbować. Pozdrawiam serdecznie dzisiaj z nieśmiałym uśmiechem….
To piękny i trudny tekst…trudny bo to nie „tekst” tylko kawałek życia utrwalonego w ten sposób. Bardzo potrzebny i bardzo mądry! Dziękuję za niego! Uczę się depresji od wielu wielu lat, najpierw chorował mój mąż i ta walkę przegrał… Zostałam sama z małym człowiekiem zadającym wiele pytań pozostawionych bez odpowiedzi.
Kiedy zachorowało poczułam się tak jakbym stała na tym dywaniku , o którym Pani pisała… nie wiedziałam co się dzieje, to był cios, na który nie byłam przygotowana. usłyszałam „depresja, zaburzenia emocji, autoagresja, anoreksja” DZIECKO! I mogłabym tu napisać teraz bardzo wiele na temat trudnej drogi jaką przeszłam, walki o zdrowie, o dobrych dziecięcych specjalistów, musiałam (i ciągle to robię) , bez końca tłumaczyć , że te utarte slogany „piękna pogoda , weź się uśmiechnij, ogarnij, inni mają gorzej” itd. – nie działają! I jeszcze strach, ten który się rodzi , kiedy człowiek myśli o odrzuceniu przez rówieśników, o zaszufladkowaniu, o tej niepożądanej inności … Wspierałam swoje dziecko, konsultowałam każdą decyzję, trafiłam na świetnego pediatrę który zadziałał z niezwykłą delikatnością, wiele razy stawiałam czoła różnym sytuacjom, w szkole czy wśród najbliższych, układałam dietę , przygotowywałam odpowiednie posiłki. Wychowałam pięknego, dorosłego już, mądrego człowieka. A leki? Bierze leki i odwiedza regularnie lekarza, funkcjonuje normalnie, jak każdy kto potrzebuje pomocy, jak cukrzyk z insuliną tak chory na depresje z serotoniną – trzeba mieć szeroko otwarte oczy , dużo empatii i miłości i wtedy, można żyć z depresją tak jak z każdą inną chorobą. Jest trudno ale nie jest beznadziejnie! Piszę z perspektywy osoby, żyjącej obok, z … wiem, rozumiem, i kiedy mówię „będzie lepiej, poradzimy sobie” to mówię, to o czym jestem całą sobą przekonana. Dobrze jest o tym mówić, dobrze jest mieść świadomość tego czym jest depresja, żeby pomóc mądrze a nie dokładać choremu, który i tak ma już wystarczająco sporo ciężaru do dźwigania. Pozdrawiam i życzę samego dobra i siły !
Bardzo chciałam skomentować Pani wpis a gdy przyszło do stukania w klawiaturę to nie wiedziałam już co napisać. Może to dlatego, że tak wiele zdarzeń o których Pani pisze opisuje moją codzienność:
– odwożenie dziecka do przedszkola i powrót do łóżka;
– bezsenność lub pobudka z ogromnym uczuciem lęku;
– uczucie pustki;
– niska samoocena;
– brak wiary w siebie i w sens istnienia na tej Ziemi;
– nie pamiętam kiedy coś mnie cieszyło.
Podziwiam, że podejmuje Pani trud walki z tym co się dzieje. Ważne, że Wie Pani już do kogo się może zwrócić o pomoc (mam na myśli lekarza) i jakie zachowania mogą pomóc w powrocie do normalnego funkcjonowania (terapia, medytacja, leki).
Chciałabym mieć takie wsparcie, bo wtedy jest duża szansa na wyjście z tego… Póki co jestem z tym sama.
Mimo to, ze jestem duzo mlodsza to codziennie borykam sie z podobnymi problemami. Studia, praca, dbanie o mieszkanie oraz narzeczonego. Jak tak pisze to nie wydaje sie duzo ale monotonia zycia i nawal obowiazkow jaki mam w tak mlodym wieku dobija. Wchodze na media spolecznosciowe i widze, jak moi rowiesnicy chodza na imprezy, bawia sie, ogolnie korzystaja z zycia a ja ledwo sie wyrabiam, zmuszenie sie do tego wszystkiego jest okropnie trudne ale wiem, ze musze to wszystko zrobic, nikt mnie nie zastapi, nikt nie ugotuje obiadu, nikt sie za mnie nie nauczy ani nie posprzata, nie zaplaci rachunkow. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze mam wrazenie, ze nie mam wsparcia, narzeczony za kazdym razem jak wieczorem poloze sie do lozka i nie mam sily juz nawet wstac po picie to twierdzi, ze to z lenistwa bo nie widzi tego ile robie w ciagu dnia i nie widzi, jak trudno jest mi przetrwac w tym swiecie. Mialam lepsze okresy ale psychika podupada jak ma sie za duzo na barkach i nawet fizycznie moje cialo juz sie poddaje.
Znam wiele osób, które doświadczają stanów depresyjnych, zadna z nich nie ma sił na to, zeby w tym okresie wygladać tak dobrze jak Pani na załączonym zdjęciu.. Życzę duzo siły i wytrwałości. Pozdrawiam
Teraz już rozumiem dlaczego czuję w Tobie bratnią duszę. Borykam się z problemem sama. Nie byłam nigdy u żadnego specjalisty, który zdiagnozowany u mnie depresję. Miewam stany smutku ostatnio bardzo często. Zauważyłam, że nie potrafię cieszyć z czegokolwiek. Bliscy mówią, ty zawsze szukasz dziury w całym. Masz tyle a ciagle jesteś niezadowolona. Tak właśnie jest, bo nie cieszy mnie nic. Próbuję robić sobie przyjemności, przestawiać głowę, ale to na nic. Zamęczam moich najbliższych, mam poczucie, że jestem dla nich tylko ciężarem. W mojej głowie ostatnio panuje stan lęku, niepokoju jakby coś za chwilę miało się złego stać. Wyczekuję i chcę, żeby się już wydarzyło. Okropny stan. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Ja popełniłam ten błąd. Poczułam się super i odstawiłam po trzech miesiącach lek bez konsultacji z psychiatrą
Dostarczyłam sobie takiej huśtawki hormonalno-emocjonalnej jakiej nie miałam nawet przed epizodem depresyjnym.
Biorę znów. Kiedyś uważałam, że to słabość, teraz wolę brać coś co mi pomaga niż schizować się i mieć lęki każdego dnia…Z nimi również czasem czuję się gorzej lub bardziej zalękniona np. o przyszłość dzieci. o ich zdrowie. Ale łatwiej mi się do tego przyznać i to też pomaga. Mówienie co nas boli i że jest mi źle…
Dziękuje za ten post…
Sztuka Pomagania – coś na depresję
Krótki wierszyk tu przytoczę,
Może Cię tym dziś zaskoczę.
Mam chorobę SLA.
Śmiertelna to choroba.
Jeśli możesz, wrzuć dotację.
To wystarczy na rehabilitację.
Dzięki niej dłużej będę żył.
Aby cud się przytrafił.
Bo prowadzone są badania.
Do choroby pokonania.
Wpłać choć dychę jeśli możesz.
Bardzo mi w sposób ten pomożesz.
I choć wcale się nie znamy.
Wspólnie sobie pomagamy.
Bo w przyszłości, oby nie.
Ty będziesz potrzebował mnie.
Jeśli możesz powiadom znajomych.
Żeby było jak najwięcej uświadomionych.
Że ta dycha, taka mała.
Taką siłę będzie miała.
Więc do boju, jeśli chcesz.
I mi chętnie pomożesz.
Dzięki za wszystko i pozdrawiam serdecznie.
Piotr Geba.
Wierszyk napisał marcin – Przyjaciel Piotra. Piotr sam tego już nie zrobi. Poniżej zamieszczam link do strony, gdzie można wesprzeć Piotra. Bardzo Prosimy jeśli to możliwe o udostępnienie linku przez Facebooka swoim znajomym.
Życzę Wam w imieniu Piotra i swoim dużo zdrowia i wszelkiej serdeczności w Nowym 2020 Roku.
https://www.siepomaga.pl/piotr-geba
Największym problemem dla Piotra jest stała pozycja leząca. Piotr marzy o wózku inwalidzkim elektrycznym (ELEKTRYCZNY WÓZEK INWALIDZKI EXCLUSIVE DE LUXE (PCBL 1610/1810), dzięki któremu mógłby więcej czasu spędzać w pozycji siedzącej co ułatwiłoby mu odkrztuszanie wydzieliny i przyjmowanie pokarmów. W chwili obecnej Piotr ma zwykły wózek szpitalny i mimo posadzenia Piotra na taki wózek Piotr jest w stanie wytrzymać kilka minut ponieważ jego słabe mięśnie nie są wstanie utrzymać ciała w pozycji siedzącej. Dzięki specjalistycznemu wózkowi przystosowanemu do choroby SLA Piotr miałby zapewnioną stabilizację całego ciała. Koszt takiego wózka wynosi 16 000 zł. Jest to kwota niemożliwa do zdobycia dla Piotra w chorobie dlatego prosimy o przekazanie 1% na zakup wózka inwalidzkiego.W celu gromadzenia środków pochodzących z 1% podatku Darczyńcom podawać należy:Nr KRS Fundacji „Złotowianka”: 0000308316 W rubryce CEL SZCZEGÓŁOWY 1%: imię i nazwisko podopiecznego oraz login:Piotr Geba G/144
Pani Justyno, chciałam porozmawiać o mojej Kampanii Społecznej Terapia to NIE wstyd. Jak mogę z Panią porozmawiać?
Pozdrawiam
Anna Węgrzyn
Kochana Justynko, kochane dziewczyny i chłopaki, nie będę się rozpisywać, bo to, co napisane, to już bardzo wiele…. Dodam tylko mój własny sposób na spotkania z Madame Depresja. Pomaga mi akupunktura i moja ukochana doktor medycyny orientalnej. Dzięki niej poznałam kuchnię pięciu przemian, zioła i zapachy, które mocno mnie wsparły w negocjacjach z M.D. Może również Wam przyniesie moc dobra? Pozdrawiam ciepło. Iza